Historyk IPN Wojciech Sawicki w najnowszym biuletynie opisał dokument kontrwywiadu wojskowego NRD z 1986 r., odnaleziony w 2000 r. w archiwach byłej służby bezpieczeństwa NRD. Zawiera informację, że Jaruzelski, wówczas podpułkownik, został zwerbowany przez kapitana Informacji Wojskowej Kiszczaka na nieoficjalnego współpracownika, zaprzysiężony i wykorzystany do wykonania zadań kontrwywiadowczych. Współpraca została oceniona jako aktywna i wartościowa.
Historyk Andrzej Paczkowski uważa, że informacje Stasi wydają się dosyć prawdopodobne, bo Kiszczak w tamtych latach rzeczywiście pracował w komórce kontrwywiadu, która m.in. zajmowała się Akademią Sztabu Generalnego, gdzie wykładał Jaruzelski.
Zaznacza jednak, że w archiwach nie ma żadnych dokumentów potwierdzających werbunek, a poza tym informacja została sporządzona 30 lat po wydarzeniach, których dotyczy. – Jeżeli się nie znajdą oryginalne dokumenty z epoki, to zawsze pozostanie to w sferze pewnych domysłów – twierdzi Paczkowski.
Zarówno Jaruzelski, jak i Kiszczak zaprzeczają informacjom z akt Stasi. – Mogę to określić tylko jednym słowem – brednia – powiedział gen. Jaruzelski. – Kiszczak był wtedy szefem kontrwywiadu w Marynarce Wojennej. Jakim cudem on mógł tu, w Warszawie, kogoś werbować? W ogóle na oczy wtedy Kiszczaka nie mogłem widzieć.
Kiszczak twierdzi, że w 1952 r. był szefem kontrwywiadu 18. Dywizji w Ełku. – Siedziałem w lesie i pojęcia nie miałem, że istnieje człowiek o nazwisku Jaruzelski – przekonuje. – Poznałem go pod koniec lat 60. albo na początku lat 70.