Z karabinami na The Rolling Stones

Jak władza ludowa strzegła polską młodzież przed Mickiem Jaggerem i jego kolegami podczas pobytu w Warszawie w 1967 roku – pisze Jacek Marczyński

Aktualizacja: 07.01.2013 13:29 Publikacja: 07.01.2013 13:22

Z karabinami na The Rolling Stones

Foto: materiały prasowe

O tamtym występie Rolling Stonesów w Polsce narosły legendy. Widzów w Sali Kongresowej 13 kwietnia 1967 roku było około sześciu tysięcy (Stonesi dali dwa koncerty), jakieś drugie tyle kłębiło się pod Pałacem Kultury, licząc na wejście. Dziś nikt nie jest w stanie zweryfikować, kto gdzie wówczas był, a w ciągu 45 lat liczba posiadaczy biletów, snujących różne opowieści, zwiększyła się kilkakrotnie.

Zobacz na Empik.rp.pl

Legendę tamtego dnia podbudowali też sami muzycy. - Na zewnątrz fani zaczęli zamieszki - wspominał Bill Wyman. - Była masa policji i wojska. Policjanci na koniach gonili fanów, wspierały ich wozy opancerzone z karabinami maszynowymi.

Keith Richard twierdził z kolei, że przed estradą stali milicjanci z karabinami. A w wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone" opowiadał: - Na najlepszych miejscach z przodu siedzą synowie i córki elity Partii Komunistycznej w tych swoich brylantach i perłach... i z palcami w uszach. Po jakichś trzech numerach mówię: „Przestań, kurde, grać Charlie. A wy zabierzcie tych sukinsynów z pierwszych rzędów, wyp.... ać! No i sobie poszli".

Wszystkie mity próbuje konfrontować książka Marcina Jacobsona „The Rolling Stones. Warszawa 67" wrocławskiej oficyny Wydawnictwo c2. Jest w niej bogata dokumentacja fotograficzna, a przede wszystkim wspomnienia ponad 30 osób, które były na koncertach lub pracowały przy ich organizacji.

Jak więc było naprawdę? Rzeczywiście wizyta Stonesów wywołała zamieszki pod Salą Kongresową, gdzie kordony milicji próbowały zapanować nad tłumem młodzieży. Pisała o tym też prasa w tonie typowym dla ówczesnej propagandy: „Na milicjantów, ORMO-wców, broniących wejścia do Sali sypią się kamienie, ziemia kieszonkowa. lusterka. Rozcięta twarz milicjanta. Obok dziecko, które przypadkiem dostało kamieniem w głowę. Gaśnie jeden z kandelabrów trafiony kamieniem. Z głośnym trzaskiem wylatują szyby z kilku samochodów. W ruch idą gumowe pałki, nie bardzo to jednak pomaga. Dopiero zatrzymanie przywódców chuligańskiej sfory powoduje, że większość wyrostków rzuca się do ucieczki w stronę Alei Jerozolimskich". („Sztandar Młodych, 14 kwietnia 1967).

Nieco inaczej widzi to Andrzej Marzec, były pracownik Agencji Pagart: - W ciągu godziny tam trzeba było wymienić publiczność z dwóch koncertów. Milicjanci reagowali nerwowo, ale nie miało to nic wspólnego z katowaniem czy rozjeżdżaniem czego doświadczaliśmy w późniejszych latach.

Nie jest prawdą, że na lotnisku Okęcie rozpruwano walizki muzyków, by znaleźć narkotyki i w ten sposób zakazać wstępu do Polski. - Pagart bardzo dbał, by odprawa żeby odprawa odbywała się szybko i sprawnie - mówi Karol Jakubowicz, wówczas tłumacz Stonesów.

Wbrew też różnym opowieściom muzycy nie wywołali ekscesów w Hotelu Europejskim. Wymknęli się, co prawda, na krótki spacer po mieście, ale potem byli starannie pilnowali. - Gdy jechaliśmy z Kongresowej na oficjalną kolację do Europejskiego, to wyglądało jak jakiś konwój wojenny - wspomina konferansjer Zbigniew Korpolewski. - Milicyjne samochody z przodu, parę z tyłu, z boku też coś jechało. A przecież nie były to, tak jak dzisiaj samochody osobowe, tylko wielkie ciężkie budy".

Gorzej jest z odtworzeniem przebiegu koncertów. Czy przed estradą byli milicjanci z karabinami- Fotoreporter Leszek Fidusiewicz twierdzi, że nie, bo bez przeszkód robił zdjęcia. Mundurowi i ORMO-wcy w cywilu stali natomiast w przejściach, pilnując, by wszyscy siedzieli na miejscach. Nikt nie wyrzucał dzieci partyjnych bonzów, bo choć do normalnej sprzedaży trafiło niewiele biletów, a lwią ich część rozprowadzono przez zakłady pracy, to jednak na sali byli niemal wyłącznie autentyczni fani.

Najtrudniej jest powiedzieć, jakie to były koncerty. O dziwo, recenzentka partyjnej „Trybuny Ludu" napisała o nich w dość przychylnym tonie. Szczegółów jednak brak i nawet ci, którzy tam byli, nie potrafią ustalić dokładnej listy wykonanych utworów. Niewiele zresztą było słychać, muzycy mieli kłopoty ze sprzętem, zbiorowy krzyk zagłuszał ich wszystkich.

Nie jest zresztą ważne, co oprócz „Satisfaction" „Lady Jane" i „The Last Thing" Stonesi zagrali. Dla polskiej młodzieży to był mistyczny dzień przebudzenia, ona przez godzinę czuła się wolna. Dlatego więc, choć w latach 60. koncertowało u nas wiele światowych gwiazd, dziś pamięta się tylko Stonesów. Jak twierdzą niektórzy, była to już przygrywka do Marca 1968 roku.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy