Przy wszystkich lukach w naszej wiedzy na temat tego, co się stało w Jedwabnem, wiemy na pewno, że jednego dnia wymordowano praktycznie całą żydowską ludność tego miasteczka. Gross twierdzi uparcie, że było to wynikiem pogromu, spontanicznego wybuchu nienawiści zamieszkałych tam Polaków, którzy po prostu pewnego dnia postanowili pozbyć się swych żydowskich sąsiadów.

W XX wieku zdarzyło się wiele pogromów i są one dość dobrze zbadane przez historyków. Co wiadomo ponad wszelką wątpliwość: odsetek zabitych rzadko przekraczał w nich 20 proc. zaatakowanych. To zrozumiałe – jeśli napaść miała charakter spontaniczny, zawsze pozostawały jakieś drogi ucieczki.

W Jedwabnem miała więc miejsce akcja zaplanowana i przygotowana: ktoś zawczasu zamknął drogi ucieczki, ktoś rozpisał dokładny scenariusz zbrodni. Nie mogli tego zrobić miejscowy szewc z rzeźnikiem, nawet jeśli odegrali pierwszoplanową rolę w realizacji tego scenariusza. Mogli to zrobić wyłącznie Niemcy. Rzecz oczywista. Tymczasem Gross tę oczywistość z góry odrzuca, bo mu nie pasuje do założonej tezy – dowodzi prawem i lewem, zupełnie się nie licząc z wymogami elementarnej rzetelności, że Niemcy pojawili się po czasie i tylko robili zdjęcia.

Ja dziękuję: to nie żaden historyk. To jakiś maniak opętany obsesją zemsty na Polakach za ich rzekome winy, które dla niego w ogóle nie podlegają dyskusjom ani nie budzą żadnych wątpliwości. Jeśli z nim ma być toczony dialog o trudnej polsko-żydowskiej historii, to z naszej strony właściwym partnerem takiego dialogu byłby ktoś w rodzaju Leszka Bubla.

[link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/01/06/temu-panu-dziekuje/]Skomentuj na blogu[/mail]