Te Mongoły to ludzie radzieccy?

Mieliśmy szkopuł. Ja i Redaktor. Jemu opowiadanie się spodobało i chciał drukować. Dla mnie to była nobilitacja: druk w najpoważniejszym miesięczniku literackim stolicy.

Aktualizacja: 28.01.2008 16:01 Publikacja: 28.01.2008 12:01

Szpalty korekty cieszyły moje oko. Były w trzech egzemplarzach. Jeden wrócił z cenzury. Redaktor osadził papierosa w szklanej lufce. Długi czas nie zapalał i dumał.

Patrzyłem smętnie w długie paski korektorskiego składu. Rzecz dotyczyła ucieczki starców z domu spokojnej starości. Nocą przywieziono tam trumny ze spółdzielni stolarskiej specjalizującej się w wyrobie tego asortymentu. Starcy mają płytki sen i bez trudu odkryli przyczynę nocnego hałasu. Popadli w panikę.

– Będą wykańczać! – przekazywali sobie złowróżebną wiadomość.Już to sformułowanie spowodowało wykrzyknik cenzora. Ale miarę jego cierpliwości przebrała ucieczka starców i pogoń za nimi. Ścigała ich milicja.

– Absolutnie nie zgadzają się na milicję – rzekł Redaktor i dodał, że wcale nie przekonał ich argument o humanitarnych względach pościgu.– Dopatrują się w tym szyderstwa w szerszym aspekcie.Decyzja cenzora oznaczała dla mnie koniec nadziei na druk opowiadania. Nagle zgaszone dotąd oczy Redaktora rozbłysły intensywnie. Zapalił wreszcie papierosa.

– Eureka! – wykrzyknął. Pochylił się nad tekstem.

– A gdyby tak... dajmy na to... – przeciągał słowa – milicję zamienić na straż pożarną. Niech starców ścigają strażacy!Już ołówkiem począł wyławiać z tekstu milicjantów i zamieniać ich na strażaków.

– To nabiera jeszcze bardziej przewrotnego znaczenia – mówił. – Wyrobiony czytelnik natychmiast skojarzy, o kogo chodzi w istocie. Kamuflaż wzmocni wymowę tekstu.

Wahałem się, czy przystać na taką kosmetykę. Ale bardzo pragnąłem, żeby opowiadanie ujrzało światło dzienne. Zgodziłem się więc.

Wtedy Redaktor ze strażakami, którzy zluzowali ze wszystkich posterunków milicjantów, pobiegł z powrotem do cenzury.

– Wrócił rozpromieniony.

– Przechytrzyliśmy ich! – obwieścił w drzwiach, potrząsając paskami szpalt.

Sam uwierzyłem w mocniejszą wymowę tekstu i czytając na spotkaniach z czytelnikami fragmenty opowiadania, akcentowałem z naciskiem słowo „strażak” w różnych odmianach i wariantach sytuacyjnych. Słuchacze na ogół bezbłędnie odczytywali intencję kamuflażu i wyrażali uznanie.Tylko raz pewien młodzieniec powiedział: Ja tego nie rozumiem. Dlaczego strażacy? To zupełnie bezsensowne.

Nie dał się przekonać. Jakiś czas potem wystąpił problem „ruskiego anioła”. W opowiadaniu ktoś użył tego przezwiska popularnego wśród włościan byłego zaboru rosyjskiego. Czerwony ołówek cenzora grubą kreską otoczył te dwa słowa.

– Zastąpimy go tureckim aniołem – powiedziałem. Był to zupełny absurd i liczyłem na to, że wnikliwy czytelnik domyśli się z kontekstu interwencji cenzora. Poszedł w druku turecki anioł, czyli Orient w wydaniu mazowieckim (...).

Jeszcze potem partyjny kombinator i łapownik zamienił się w bezpartyjnego. Jednak o ile w pierwszej wersji wydawał się postacią krwistą, to po odebraniu mu legitymacji partyjnej stał się manekinem.Zdanie – Wszyscy czekają! – dotyczące wzburzenia lokalnej społeczności domagającej się sprawiedliwego osądzenia wszechwładnej kliki uległo bezwarunkowej kastracji.

– Brzmi zbyt metafizycznie. Odczytać mogą jako uogólnienie dotyczące całości. Aż przyszedł taki dzień. Siedzieliśmy po dwóch stronach biurka. Redaktor i ja. Opowiadanie „Mongoły” to okupacyjny obrazek, opisana egzotyczna formacja skośnookich Turkmenów czy Uzbeków, służyli w niemieckim wojsku. Redaktor nawet nie chciał posyłać do cenzury.

– Po co? – rzekł grzecznie. – Te Mongoły to ludzie radzieccy, tak?Pokiwałem głową.

– Uciekli z Czerwonej Armii, tak? Poszli z Hitlerem, mając nadzieję na niepodległość, tak?

Już nie chciało mi się kiwać głową.

– Chyba że... – zawahał się – zmienimy czas, miejsce, wszystko...Sięgnął do szafki za sobą. Wyciągnął winiak i kieliszki. A w mojej głowie zalągł się natrętny pomysł: Gdyby tak tych Mongołów zamienić na Gurków służących w angielskiej armii kolonialnej? Redaktor napełnił kieliszki.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem