Przed I wojną światową ograniczenia przewozu bagażu, nawet w pierwszej klasie (a z takiej korzystał dżentelmen podróżujący dokoła świata), były poważne. Część kufrów jechała w wagonach bagażowych, ważono je i zalecano dostarczyć na stację osobiście lub przez służącego przynajmniej kwadrans przed odjazdem. A co należało zabrać ze sobą?
Wbrew pozorom lista nie była długa: mydło, ręczniki, japońskie serwetki papierowe, wełniany podróżny pled, ranne pantofle, jedna lub dwie japońskie nadmuchiwane poduszki, portfel, scyzoryk o trzech ostrzach, papeteria, pióro wieczne, teczka na papiery, rozmówki obcojęzyczne, notatnik, lampka nocna lub latarka elektryczna, lampa spirytusowa, okulary, podręczna apteczka, kompas, filtr do wody, kubek, butelka, aparat fotograficzny, wędka z oprzyrządowaniem, pistolet w pudełku (z nadzieją, że nie okaże się potrzebny), blok rysunkowy, farby, barometr, mapy, przewodniki, taśma do wykonywania pomiarów, łańcuch do zamykania drzwi, zapasowy zamek do walizki, rzemyki do wiązania bagaży, zapałki i oczywiście parasol. Do tego należało dodać ubrania na zmianę.
To wszystko trzeba było jakoś zapakować. W niezrównanym przewodniku Murraya czytamy, że dżentelmen powinien mieć kufer podróżny lub dobrą torbę podróżną (wydawca chwalił się, że miał ponaddwudziestoletnią, która przebyła ćwierć miliona mil przez lądy i morza). Dwie walizki z ubraniami nie powinny ważyć więcej niż 112 funtów (ok. 50 kg). Ich rozmiary zaś nie powinny przekraczać standardów wyznaczonych przez przewoźnika, wynoszących najczęściej 24 x 14 x 36 cali. Panie obok kufra z ubraniami powinny zabrać pudło na kapelusze, torbę podręczną oraz małą walizkę na stroje potrzebne podczas podróży. Resztę bagaży można było nadać koleją. W czasie podróży koleją nie wolno było zapomnieć o wygodnych plecionych koszach wypełnionych magazynami, przewodnikami, prowiantem i drobiazgami, które „czynią długie podróże koleją znośnymi”. Czy można było w dziesięć minut przesiąść się z pociągu do pociągu wraz z całym tym dobytkiem?Ważne miejsce w bagażu zajmowały przewodniki. Kto nie chciał bić rekordów, ten mógł pójść za ich radą i wybrać inne rozwiązania. 24 tys. mil niespiesznej podróży powinno zająć 204 dni i kosztować ok. 450 funtów szterlingów (minimum 300). W dobrze zaplanowanej podróży najdogodniej było spędzić listopad w Japonii, Boże Narodzenie w Singapurze, od końca lutego być w Egipcie (wycieczka parowcem w górę Nilu to ekstra 50 funtów). Wszystkie te praktyczne informacje angielski dżentelmen podróżujący po świecie mógł zaczerpnąć z przewodników mającego już wówczas 100-letnią tradycję wydawnictwa założonego przez Johna Murraya.