Scypionowi, który po zwycięstwie pod Zamą odbył w Rzymie triumf i zapewne wtedy otrzymał przydomek Afrykański, słusznie należy się miejsce wśród największych wodzów wszech czasów. Niesłusznie czyni się z niego czasem zaledwie cień Hannibala – wszak przewyższył charyzmatycznego wodza kartagińskiego nie tylko na polu bitwy. Przyznajmy jednak, że tam przede wszystkim Scypion wygrywał.

Wybitność Scypiona najlepiej widać w sprawności, z jaką potrafił się wyzwalać z instytucjonalnych okowów republiki, dążącej do ograniczenia indywidualności. I w 203, i w 201 roku senat rzymski zaakceptował warunki pokojowe podyktowane przez Scypiona Kartagińczykom. To on faktycznie prowadził w tym czasie politykę zagraniczną Rzymu. Najbardziej może efektownym jej owocem było numidyjskie królestwo Masynissy. Był on postacią od początku do końca wykreowaną przez Scypiona. Scypion był zatem nie tylko pierwszym rzymskim konkwistadorem, wodzem, który dawał świadectwo rzymskiego imperializmu w dalekich krajach, przyłączając do Rzymu nowe prowincje. Był też w stanie wyraźnie i trwale kształtować sytuację polityczną w całym regionie.

Starożytni uparcie starali się spłycić i uczynić jednowymiarową postać, którą dzisiejsi badacze próbują uchwycić w całej złożoności wybitnego stratega i polityka. Takie zatarcie ludzkich rysów jest zwykłym losem bohaterów legend. Pewnego rodzaju rycerskość Scypiona objawiła się w epizodzie poprzedzającym bitwę pod Zamą jako jedna z manifestacji jego zdolności do odnajdywania się w legendzie. Są lepsze przykłady tej skłonności. Racjonalny Polibiusz musi polemizować z rozpowszechnionym poglądem, że Scypion cieszył się szczególną łaską bogów. Już kilkadziesiąt lat po bitwie pod Zamą opowiadano, że bogowie nie tylko wspierali Scypiona, ale wręcz zdarzało mu się z nimi rozmawiać.

Scypion stał się Herkulesem rzymskiej republiki, dobrym herosem, który zawładnął wyobraźnią ludu. Takich bohaterów ludowa wyobraźnia ożywia przez wieki. Zbigniew Herbert opisywał, że nad Rodanem dobry Cezar August był wspominany z czcią, która przypominała mu szacunek jego galicyjskich dziadków dla Franciszka Józefa. Półtora tysiąca lat po Zamie Dante jako najbliższy przykład działania opatrzności wskazuje, że „poprzez Scypiona obroniła w Rzymie chwałę świata” („Niebo” XXVII, 61 – 62).