Niemiecka riposta

Tymczasem nadciągnął książę lotaryński Konrad Czerwony, otoczony nimbem bohaterskiego wojownika, a przy tym roztropnego męża (tak zachwalał go Widukind), i w serca wyczerpanych walką oraz przygnębionych dotychczasowymi niepowodzeniami Niemców wstąpiła odwaga.

Aktualizacja: 28.03.2008 15:41 Publikacja: 28.03.2008 10:32

Niemiecka riposta

Foto: AKG/East News

Red

Lotaryńczyk ze swymi ludźmi rzucił się w wir walki, odzyskał tabory i gdy wydawało się, że prowadzi niemieckich wojowników do zwycięstwa, legł ugodzony węgierską strzałą.

W tym krytycznym momencie do decydującego natarcia ruszył hufiec saski z Ottonem I na czele. Król w lewej ręce dzierżył świętą włócznię, w prawej zaś miecz. Węgrzy, którzy nie mieli już rezerw, rzucili się do ucieczki. Widukind pisze, że co dzielniejsi wojownicy próbowali stawiać opór, ale na widok uciekających współtowarzyszy opuściła ich wola walki i zostali wybici.

Niektórzy, mający wyczerpane konie, schronili się w sąsiedniej wiosce, gdzie zostali otoczeni, a następnie spaleni żywcem w zabudowaniach. Inni próbowali uciekać przez Lech, ale wysoka skarpa na drugim brzegu uniemożliwiła im wydostanie się z rzeki, której wartki nurt porywał jeźdźców i konie (późniejsze przekazy donoszą o powodziowej fali, która porywała węgierskich niedobitków).

Jeszcze tego samego dnia wojska Ottona I zdobyły obóz węgierski w Gunzenlee, odebrały łupy i uwolniły jeńców. Przez dwa kolejne dni ścigano i likwidowano resztki rozproszonej armii węgierskiej. Jak pisał kronikarz, „nikt albo niewielu uszło przed zagładą”. Z kolei Otto von Freising zanotował, że jedynie siedmiu Węgrów zobaczyło swoją ojczyznę, co jest przesadą.

W każdym razie do niewoli dostali się książęta Bulcsú, Lél i Súr. Pojmani przez księcia bawarskiego Henryka, zostali następnie powieszeni na wysokiej szubienicy przed wschodnią bramą w Ratyzbonie. Wieść o tej egzekucji wstrząsnęła Węgrami. Według ich pogańskich wierzeń straceni wodzowie musieli po śmierci służyć swoim oprawcom. A pochowani bez należnych ceremonii pogrzebowych, mogli nękać żywych jako upiory. Ta świadomość odebrała innym węgierskim książętom ochotę do podejmowania nowych wypraw łupieżczych.

Lotaryńczyk ze swymi ludźmi rzucił się w wir walki, odzyskał tabory i gdy wydawało się, że prowadzi niemieckich wojowników do zwycięstwa, legł ugodzony węgierską strzałą.

W tym krytycznym momencie do decydującego natarcia ruszył hufiec saski z Ottonem I na czele. Król w lewej ręce dzierżył świętą włócznię, w prawej zaś miecz. Węgrzy, którzy nie mieli już rezerw, rzucili się do ucieczki. Widukind pisze, że co dzielniejsi wojownicy próbowali stawiać opór, ale na widok uciekających współtowarzyszy opuściła ich wola walki i zostali wybici.

Historia
Obżarstwo, czyli gastronomiczne alleluja!
Historia
Jak Wielkanoc świętowali nasi przodkowie?
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą
Historia
Wołyń, nasz problem. To test sprawczości państwa polskiego
Historia
Ekshumacje w Puźnikach. Po raz pierwszy wykorzystamy nowe narzędzie genetyczne