Zła decyzja Gwidona de Lusignan

Wiosną 1187 roku Saladyn szykował się do rozprawy z władcą Jerozolimy. Ściągnął oddziały z najdalszych zakątków swego imperium. Pod Damaszek przybyli Arabowie, Turkmeni, Egipcjanie i Kurdowie.

Publikacja: 04.04.2008 12:08

Moneta Gwidona de Lusignan (awers i rewers)

Moneta Gwidona de Lusignan (awers i rewers)

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Według różnych szacunków sułtan zebrał od 30 do 40 tys. ludzi. Wiadomo, że miał ok. 12 tys. zawodowej jazdy, w tym elitarne oddziały mameluków, którzy opancerzeniem nie ustępowali rycerzom. Do tego trzeba doliczyć ok. 8 tys. wyszkolonej piechoty i niezliczone rzesze pieszych ochotników zwanych Muttawija.

Po drugiej stronie Jordanu przeciwko Saladynowi zebrano najsilniejszą armię w dziejach Królestwa Jerozolimskiego. W twierdzach i zamkach pozostały niewielkie garnizony. Na miejsce koncentracji w Seforii przybyło ok. 1200 ciężkozbrojnych rycerzy, 4 tys. lekkiej jazdy oraz 18 tys. piechoty. Doświadczenie bojowe i świetne wyposażenie krzyżowców miały zniwelować przewagę liczebną muzułmanów.

30 czerwca 1187 roku Saladyn przekroczył Jordan i rozłożył obóz w Cafarsset, ok. 15 km od pozycji wroga. 1 lipca sułtan próbował wywabić krzyżowców z Seforii silnymi podjazdami. Jednocześnie skierował część swoich oddziałów pod leżącą nad jeziorem Genezaret Tyberiadę. Miasto padło szybko, ale forteca, której obroną dowodziła Eschiva, żona hrabiego Rajmunda, pozostała w rękach chrześcijan.

W obozie Franków zawrzało. Mistrz templariuszy i Renald de Chatillon swoim zwyczajem chcieli od razu uderzyć na wroga. Synowie hrabiny ze łzami w oczach prosili o pomoc dla oblężonej w Tyberiadzie matki. Większość baronów gotowa była iść jej z odsieczą. Wtedy głos zabrał hrabia Rajmund. Przestrzegł przed długim marszem po kamienistym pustkowiu w upalne lato i namawiał do pozostania w dobrze zaopatrzonej w wodę i paszę Seforii. Przekonywał, że obecność chrześcijańskiej armii zmusi wkrótce Saladyna do odwrotu za Jordan. Synom zaś kazał opanować emocje. Przypomniał, że Tyberiada należy do niego i to na nim spoczywa obowiązek jej obrony. Podkreślił, że woli stracić twierdzę i żonę, niż narazić na szwank losy całego królestwa. Szczere poświęcenie Rajmunda przekonało królewską radę i ostatecznie postanowiono pozostać w Seforii.

Ale w nocy sytuacja zmieniła się o 180 stopni. W królewskim namiocie złożył wizytę Gerard de Ridefort. Rzekł: „Panie, wierzycie temu zdrajcy, który taką wam daje radę?”, po czym przypomniał Gwidonowi niedawne sojusze Rajmunda z Saladynem. Sugerował, że hrabia ma złe intencje, i przekonywał, że na królewską głowę spadnie hańba, jeśli nie udzieli pomocy chrześcijańskiemu zamkowi. Słaby psychicznie władca uległ w końcu namowom templariusza.

Rankiem 3 lipca, ku zaskoczeniu dowódców i żołnierzy, król kazał zostawić tabory i zarządził natychmiastowy wymarsz ku leżącej 25 km na wschód Tyberiadzie. Z braku czasu nie zabrano dostatecznych zapasów wody. Na nic też się zdały protesty części baronów. Armię podzielono na trzy kolumny. W środku każdej z nich znajdowała się jazda osłaniana przez tarczowników i kuszników. Straż przednią prowadził Rajmund, centrum dowodził Gwidon, ariergardę wraz z templariuszami wiódł Balian z Ibelinu.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy