Triumf Filipa nie ulega kwestii, choć jego skalę z czasem wyolbrzymiono. Duby przypomniał jednak, że król Francji (i krótko Anglii) Ludwik VIII będzie w 1223 roku pierwszym Kapetyngiem, którego sakra lub ogłoszenie władcą nastąpiło po śmierci ojca. Także do aklamacji – echa frankijskiego zwyczaju obierania wodza przez armię – doszło po (a nie jak dotąd przed!) natarciu świętymi olejami. Po Bouvines problem sukcesji wydawał się więc rozwiązany.

Przy tym wszystkim jakież było zdumienie badaczy, gdy po lekturze 300 tekstów powstałych przed końcem XIII wieku odkryli wzmianki o bitwie w ledwie co trzecim! Za życia Filipa opowieści o Bouvines znane były głównie w północnej Francji, by rozprzestrzenić się nieco jako dowód na cudowny charakter osoby królewskiej. Nieszczęścia wojny stuletniej oraz czarnej ospy (1348) zatarły wspomnienia triumfu, a od Filipa II Augusta lepiej pamiętano jego wnuka Ludwika IX zwanego Świętym. Ponowne „odkrycie” Bouvines przyszło w XVII wieku, lecz zwycięstwem narodowym bitwa stanie się dopiero dwa stulecia później. Romantyków fascynowało średniowiecze, choć taki Jules Michelet uważał Filipa II Augusta za marionetkę w rękach kleru. Za to piszący w czasach zwanego królem-mieszczaninem Ludwika Filipa Guizot podkreślał rolę milicji komunalnych, łącząc triumf władcy z jego ludem.

Klęska w wojnie z Prusami w 1870 roku kazała programom szkolnym III Republiki Francuskiej akcentować boje z „germańską nawałą”, a z Bouvines uczynić także zwycięstwo korony i komun nad wrogimi idei ojczyzny feudałami. Stąd już tylko krok do pisania o pierwszym zwycięstwie narodu francuskiego (sic!) w dziejach. Apogeum zachwytów przypadło na lipiec 1914 roku, gdy armia francuska i niemiecka (cesarska) szykowały się do ponownego zwarcia. Francuskie gazety rozkrzyczały się rocznicowymi paralelami i nie tylko „Le Gaulois” pisał o „krwawej i pełnej chwały kolebce francuskiej jedności, z której powstał nasz patriotyzm...”. Po bitwie nad Marną propaganda nazwała zwycięskiego Joffre’a uczniem Napoleona i Filipa II Augusta.