Ekspozycja wypełnia trzy kondygnacje weneckiego pałacu. Jej eksponaty rozmieszczono w układzie chronologicznym: od ostatnich lat ekspansji Rzymu przez jego upadek i formowanie się tzw. państw barbarzyńskich aż do wyłonienia się nowej potęgi pod berłem Karola Wielkiego i rok 1000.
O barbarzyńcach, w historycznym znaczeniu tego słowa, można się tu dowiedzieć prawie wszystkiego. Jednak obfitość szczegółów wymaga ogromnej uwagi. A didaskalia są równie ważne, jak eksponaty. Dobrze jest wyposażyć się w lupę i podręcznik historii. Wystawa zmęczy oko, ale może być ucztą dla intelektu.
Zgromadzono wszelkie możliwe ślady podbojów i wędrówek, które miały ukształtować mapę polityczną Starego Kontynentu.
Komentarz do zbiorów dodają XIX-wieczne obrazy francuskich akademików. Jednak ich realizm wydaje się sielankowy w porównaniu z autentycznymi dokumentami. Najbardziej dramatyczne sceny walk Rzymian z barbarzyńcami odnajdujemy na rzymskich sarkofagach. Imponują dynamiką werystycznej narracji, ale niosą też świadectwo druzgocącego zamętu, w którym zwycięzców z trudem odróżnia się od zwyciężonych. Zebrano owoce wykopalisk rozsianych po całej Europie i łatwo zgubić trop przy próbie odtworzenia szlaków poszczególnych plemion. Z Wandalami, na przykład, dochodzimy aż do północnej Afryki. Złote skarby Kartaginy przywieziono do Wenecji z Tunisu.
Najbardziej dramatyczne sceny bitewne znajdziemy na rzymskich sarkofagach