Było to rozwiązanie proste ale obarczone ryzykiem, że wódz najemników prędzej czy później stanie się władcą. Drugie rozwiązanie wydawało się z pozoru bezpieczniejsze. Należało kupić młodych i zdrowych niewolników – z konieczności niemuzułmanów (muzułmanin nie może być niewolnikiem innego muzułmanina). Potem trzeba ich było skoszarować i poddać surowej dyscyplinie, aby otrzymywało się wojowników idealnych – pozbawionych plemiennych, rodowych, wyznaniowych, rodzinnych czy koteryjnych powiązań, które mogłyby osłabić ich lojalność wobec władcy. Słowem, sprawnych i bezwzględnie posłusznych: mameluków. O tym, że wszystkie te zalety były złudą, świat muzułmański przekonał się zaledwie kilka lat przed upadkiem Bagdadu: w 1250 roku gwardia mamelucka ostatniego ajjubidzkiego sułtana Egiptu pozbawiła swego pana władzy i życia, obierając nowego sułtana z własnego grona. Od tej pory Egipt stał się znany jako Państwo Mameluków.

Jednak mamelukami posługiwali się także muzułmańscy władcy poza Egiptem. Swoich mameluków miał i kalif Bagdadu. Jego armia składała się z trzech komponentów: z gwardii mameluckiej (stosunkowo nielicznej), najemnych Kurdów oraz pospolitego ruszenia bez większej wartości bojowej.

Słabość militarna świata arabskiego była powodem, dla którego począwszy od X wieku, w tamtejszej polityce dominowało proste równanie: kto panował nad stepem Azji Środkowej, panował także nad Persją i Irakiem z siedzibą kalifów – Bagdadem. Wyjaśnia to, dlaczego upadek Chorezmu był równoznaczny z upadkiem kalifatu.