Ogłoszono go głównodowodzącym armii królestwa w imieniu uwięzionego Jana Balliola.
Wallace wiedział, że na razie wygrał tylko kampanię, a nie wojnę, i spodziewał się kontrakcji Edwarda I. Rozesłał więc listy po całej Europie, oświadczając, że Szkocja jest wolna od angielskiego miecza. Zachowały się m.in. jego pisma do hanzeatyckich gildii handlowych, w których zapraszał niemieckie statki do szkockich portów, kusząc kupców atrakcyjnymi warunkami. Próbował także rekrutować kontyngenty piechoty z Niemiec i Flandrii.
Tymczasem powracający z Francji Edward szykował Szkotom srogą zemstę. Zebrawszy największą armię, jaką do tej pory widziała Anglia (21,5 tys. ludzi, w tym 7 tys. jazdy), wiosną 1298 roku wyruszył na jej czele na Edynburg. Wielu przestraszonych szkockich możnych ponownie ugięło głowę, tylko niedawni zwolennicy Balliola pod wodzą Rudego Comyna stanęli po stronie Wallace’a. Szkoci sprytnie wciągali wojska Edwarda w głąb kraju, szarpiąc jego flanki i niszcząc zapasy żywności na drodze marszu Anglików. Wkrótce w obozie Edwarda zaczęły wybuchać niepokoje. Głodni i zmęczeni Walijczycy wzniecili bunt i tylko szarża przybocznej straży królewskiej uspokoiła sytuację.
Kiedy wydawało się, że taktyka wojny podjazdowej zmusi przeciwnika do odwrotu, szkocka historia, pełna przejawów egoistycznej dumy i zdrady, ponownie dała znać o sobie. Możni Robert z Dunbar i Gilbert d’Umfraville wskazali Długonogiemu miejsce postoju armii Wallace’a i ostrze-gli o planowanym ataku na angielską straż tylną 22 lipca 1298 roku na zielonych łąkach nieopodal Falkirk osamotnione schiltrony szkockich patriotów stawiły opór przeważającej liczebnie angielskiej armii. Odparły pierwsze szarże ciężkiej kawalerii, ale nie mogły się oprzeć sile długiego łuku. Zasypywane gradem strzał szkockie szeregi topniały z każdą minutą. W końcu pękły pod naporem angielskiej piechoty i oddały pole przeciwnikowi.