Poza Gandawą przyłączyły się one do buntu. Rebelianci zgromadzili się najpierw pod Oudenarde, miastem obsadzonym przez francuski garnizon. Tam do pospólstwa dołączyli rycerze. Gwidon z Namur i Wilhelm z Jülich, syn i wnuk uwięzionego Gwidona de Dampierre, uznali, że w ich rodowym interesie będzie wesprzeć przedstawicieli miast. Jako jedni z nielicznych kompetentnych żołnierzy zostali dowódcami armii rebeliantów.

Bohaterem tej wojny stał się Wilhelm z Jülich, zwany po niderlandzku Willem van Gulik, a po francusku Guillaume de Juliers. Ze strony matki był wnukiem Gwidona de Dampierre, ze strony ojca wnukiem Wilhelma V, hrabiego Jülich. Nazywano go Wilhelmem Młodszym dla odróżnienia od noszącego to samo imię starszego brata, który zginął w bitwie pod Furnes. Tytuł hrabiowski przeszedł później na innych potomków Wilhelma V. Nasz Wilhelm przeznaczony był do kariery kościelnej. W 1302 roku był archidiakonem w Lie’ ge. Gdy jednak dwaj wujowie zaproponowali mu udział w wojnie przeciw królowi Francji, zrezygnował z obowiązków duchownych i zgodził się stanąć na czele rebelii.

Choć bitwa pod Courtrai była jego wielkim osiągnięciem, kariera wojskowa Wilhelma nie trwała długo. Wojna z Filipem Pięknym nie skończyła się bowiem w 1302 roku. Dwa lata później armia króla Francji znów starła się z Flamandami pod Mons-en-Pevele. Tam Wilhem z Jülich zakończył żywot.

Autor kroniki z Tournai tak opisał jego śmierć: „Ksiądz z Jülich powiedział Renaudowi, że się poddaje. Renaud zapytał go, jak się nazywa, a ten powiedział: »Nazywam się Wilhelm, ksiądz z Julich«. Wtedy Renaud przysiągł na Boga i świętego Jerzego, że nie weźmie za niego okupu, nawet gdyby oferował dwa tysiące florenów. I powiedział: »Gdyż ty jesteś jednym z dowódców Flamandów, którzy przez zdradę pokonali hrabiego d’Artois i tylu świetnych rycerzy pod Courtrai. Tam też mój ojciec, hrabia Dammartin, został zamordowany«. I zabił go”.

Ale Flamandowie nie chcieli się pogodzić ze śmiercią swego bohatera. Franciszkański mnich, autor „Annales Gandenses”, polemizuje z pogłoskami, jakoby Wilhelm nie został zabity pod Mons-en-Pevele, gdyż na pobojowisku nie znaleziono jego ciała. Wieść gminna głosiła, że opuścił pole bitwy dzięki zaklęciu dającemu niewidzialność, którego nauczył go nadworny czarodziej. Kronikarz odrzuca takie baśnie i przekonuje czytelników, że Wilhelm poległ, a to, że nie zidentyfikowano ciała, niczego nie dowodzi.