W Rzeczypospolitej szlacheckiej istniało aż pięć stanów, rzecz jasna w znaczeniu grup społecznych. Obok szlachty, chłopów, mieszczan i duchowieństwa identyfikowano stan piąty, równie oryginalny, jak gdyby materia przybierała dodatkową, zaskakującą formę – Żydów.

Autorka głównego tekstu tego zeszytu Anna Michałowska- Mycielska szczegółowo opisuje prawa, przywileje, ograniczenia, obciążenia i restrykcje – a także wymogi życia społecznego mijające się często z jakimikolwiek przepisami – wytyczające życie żydowskie w Koronie i na Litwie pierwszej połowy XVII stulecia. Widzimy tę wielotysięczną społeczność, trudniącą się przede wszystkim handlem i uprawianiem pół setki rzemiosł, jak zasiedla miasta i miasteczka, a potem i wsie na ogromnych przestrzeniach Rzeczypospolitej. Żyjącą wśród wielu innych nacji, religii i wyznań, a jednocześnie stanowiącą grupę jakże wyjątkową.Wyróżnia ją odrębna organizacja samorządowa oparta na gminach, czyli kahałach. W jej ramach Żydzi zawsze będą dążyć do własnego zarządzania i sądownictwa, co skutecznie ograniczy ingerencję z zewnątrz. Żyd, który odwoła się do sądów pozażydowskich lub zwróci się do nich z apelacją, będzie potępiony przez członków własnej wspólnoty. Czystość życia starozakonnego utrzymaną w ciągu tylu wieków diaspory polscy Żydzi zachowają aż po kres Rzeczypospolitej. Religijna i obyczajowa odrębność, w tej formie nieistniejąca już na Zachodzie, będzie jednak separować ich od miejscowego otoczenia. W czasach nowoczesnych przemian społecznych niebywale utrudni to identyfikację Żydów z polską ojczyzną.

Przeszkody na drodze do takiej identyfikacji spiętrzą się z obu stron, bo ani nie będą dążyć do niej ortodoksyjni Żydzi, ani nie będą jej chcieli niechętnie nastawieni Polacy. Zajmująco pisze o tym profesor Marian Fuks, przypominając swego krewnego, znakomitego fotografika, ochrzczonego już, nieprzyjętego do chrześcijańskiego związku fotografików, który sam założył (!). W niemałej mierze takie były skutki kilkusetletniego trwania „piątego stanu”, który zbyt późno roztopił się w społeczeństwie z podobnym statusem wszystkich obywateli.

A jednocześnie jest coś urzekająco polskiego w owym samorządzie kahalnym, którego władze wybierano w sposób demokratyczny jak na szlacheckich sejmikach, którego członkowie czuli dumę podobną do panów braci, a którego prawa i postanowienia chroniono – jak święte – przed obcą interwencją. W żydowskim Sejmie Czterech Ziem, dzielącym od XVI wieku obciążenia finansowe wśród współbraci, widzimy zaś analogię do polskiej najwyższej władzy ustawodawczej. Sporo jest tych podobieństw. I między narodami, i między kolejami ich losów.