Powstańcza reduta „Witolda”

Zmotoryzowana kolumna SS, nie zważając na górskie serpentyny i kręte uliczki mijanych kamiennych wiosek, prędko posuwa się na północ. Kierujący zadaniem generał chce mieć ostatnie tej wojny, nieco szemrane zadanie jak najszybciej za sobą

Publikacja: 23.05.2008 06:44

Flaga powiewała na Domu Turystycznym przy placu Starynkiewicza przez 10 dni ku wściekłości Niemców.

Flaga powiewała na Domu Turystycznym przy placu Starynkiewicza przez 10 dni ku wściekłości Niemców.

Foto: Zbiory Zygmunta Walkowskiego

Red

Nie jest zadowolony, jednak obowiązek wobec Führera i Volku musi być wykonany. Koło południa ciężarówki docierają do końca – małego, cichego miasteczka na brzegu jeziora. Mijają jego centrum, kierując się do położonego kilkaset metrów na północ celu.

Kanonada i w ułamku sekundy eksplozje. Pisk hamulców i wrzaski rannych. Ciężarówki, wóz dowodzenia jeden po drugim wylatują w powietrze trafiane celnym ogniem nie wiadomo skąd. Przeciwnik nie oszczędza amunicji, waląc też po okolicznych domach. W ciągu kilku minut oddział SS przestaje istnieć. Jest 29 kwietnia 1945 r. Shermany 3. Armii USA gen. Pattona udaremniły właśnie wymordowanie jeńców Oflagu VII A w Murnau am Staffelsee.

Po długiej podróży do tej położonej u samych stóp Alp Bawarskich miejscowości, niedaleko Garmisch-Partenkirchen, w połowie drogi między Monachium a Innsbruckiem, przybywa transport jeńców wojennych z okupowanej Polski. Większość z nich to uczestnicy powstania warszawskiego, w tym Zgrupowania „Chrobry II”. Dla jednego z konwojowanych widok drutów kolczastych i baraków – choć tym razem o nieporównywalnie wyższym standardzie, to nic nowego. Obozowa rutyna, widok szczytów przez cały ten okres pokrytych śniegiem uspokaja. Zima i zbliżający się koniec wojny usuwają z pracującego od kilku lat w „trybie konspiracyjnym” umysłu myśli o ucieczce. Oficer pozwala sobie na odrobinę wspomnień.

Żelazna, jedna z głównych ulic zachodniej części Śródmieścia, ciągnie się prosto na odcinku grubo ponad kilometra. Po obu stronach rząd zwartych, wielopiętrowych kamienic. Wschodnią pierzeję burzy jednak betonowy występ. To dobudowany do domu na północ od rogu z ul. Chłodną bunkier typu Tobruk. Mały, zaledwie kilkuosobowy, pozwalający na ostrzał w pozycji stojącej. Takich Ringstandów Niemcy postawili w 1944 r. mnóstwo, w newralgicznych punktach miasta, przy urzędach, koszarach, magazynach i dworcach. Obsada bunkra przy rogu Chłodnej, złożona z uzbrojonych funkcjonariuszy Ordungspolizei, jest właśnie zmuszona do sprawdzenia jego odporności w praktyce. 1 sierpnia 1944. Posterunek Nordwache. Siedziba policji porządkowej.

Narożne kamienice dają świetne pole ostrzału dla atakujących. Wokół komendy dopalają się już niemieckie ciężarówki, co kilkanaście minut z pobliskich balkonów słychać serie z broni maszynowej. Szturm prowadzi Zgrupowanie „Chrobry” pod dowództwem kpt. „Sosny”. W atakach biorą jednak też udział inni powstańcy, wśród nich rotmistrz Pilecki, który wykorzystując podwórka szpitala św. Stanisława, przedostaje się tu kilka godzin temu, po ataku na Fabrykę Czajkowskiego na Woli.

Umocniony punkt wraz z 40 jeńcami zdobyty zostanie dopiero 3 sierpnia. Aż trzy dni obrony Nordwache Niemcy zawdzięczają tylko słabemu uzbrojeniu zgrupowania. W innych warunkach obsada Ringstandu zostałaby usmażona miotaczem płomieni, zmiażdżona artylerią po kilku godzinach.

Gdy pada Nordwache, Pilecki, używający w powstaniu pseudonimu Witold, wykonuje już inne zadanie. Jednak mało kto z jego przełożonych zdaje sobie sprawę, z kim ma do czynienia. Rotmistrz ukrywa fakt, że w czasie działalności w Auschwitz został awansowany, późniejsze członkostwo w Kedywie, i że w ogóle nie wolno mu brać udziału w walkach.

Od kilku miesięcy działa bowiem w ramach AK dodatkowo zakonspirowana struktura o nazwie „NIE”. Jednym z jej twórców jest płk August Emil Fieldorf „Nil”. W oddziale II tej organizacji zajmującym się wywiadem i działaniami bojowymi działa Pilecki, posługując się nazwiskami Witold Smoliński i Roman Jezierski. Konspiratorom nakazano rozluźnianie związków z AK, minimum własnych kontaktów. „NIE” miało walczyć z przeciwnikiem dużo bardziej perfidnym niż III Rzesza – okupantem sowieckim. Sens działalności organizacji ujawnił się zwłaszcza po politycznej klęsce planu „Burza” i masowych wywózkach, aresztowaniach i mordach ujawnionych na Kresach członków AK.

Niestety, wbrew wytycznym większość członków „NIE” weźmie udział w powstaniu. Pilecki jako „Witold” po ataku na Nordwache udaje się do umocnionej kamienicy przy Twardej 40. Wraz z kpt. Janem „Jankiem” Redzejem, z którym uciekał z Auschwitz, melduje się u mjr. Leona „Liga” Nowakowskiego, dowódcy oddziału NSZ. Tworzone właśnie na tej bazie zgrupowanie przyjmie rychło nazwę „Chrobry II”. W ramach zgrupowania Pilecki i Redzej tworzą improwizowany, 17-osobowy pluton.

Teren byłego małego getta. Grupa powstańców kieruje się wzdłuż kamienic przy ul. Pańskiej. Udaje się im zlikwidować pojedyncze posterunki, głównie Ordungspolizei. Stąd szybki bieg przez skrzyżowanie z Żelazną aż do ul. Ceglanej. Tu już czujniej. Na dachach niemieccy snajperzy, szybko przezwani gołębiarzami. Część powstańców obsadza górne piętra kamienic, reszta stara się pozornymi manewrami, ostrzałem wywabić snajperów z bezpiecznych kryjówek. Tak, by ukazał się choćby kawałek głowy, ciała. Ów hazard trwa jeszcze kilka dni, ale się opłaci. Ul. Ceglana – środek rejonu działań „Chrobrego II” oczyszczona. Pilecki i Redzej udają się po nowe zadania.

„Chrobry II” wysyła dwa plutony w kierunku południowym, na Aleje Jerozolimskie. Tu teren bardziej otwarty, więcej masywnych gmachów publicznych, tor średnicowy i wiadukty. Kluczowy punkt natarcia to kamienica Chmielna 126 na rogu Żelaznej. Narożne balkony dają idealne pole ostrzału na odległe o 100 metrów na południe skrzyżowanie z Alejami i widoczny dalej plac Starynkiewicza. Po lewej stronie pudełkowaty gmach Domu Kolejowego, po prawej olbrzymi, modernistyczny i surowy kompleks Dworca Pocztowego, pomalowany w maskujące barwy. Obiekt, z racji swojej wysokości i konstrukcji, jest kluczowy dla panowania nad Alejami Jerozolimskimi, wówczas główną arterią wschód – zachód. Pilecki i Redzej jako szeregowi powstańcy razem z plutonami saperów uczestniczą w udanym natarciu na budynki.

To nie wszystko. Trzeba teraz przebiec Aleje Jerozolimskie i pod ostrzałem opanować rejon pl. Satrynkiewicza. Tu znów duże gmaszyska. Idąc od wschodu: starostwo powiatowe, Wojskowy Instytut Geograficzny (wieża zegarowa!!!) i na samym placu Izba Skarbowa, na zachód od niej, na drugim końcu placu, pełen głębokich balkonów Dom Turysty – teraz Soldatenheim, miejsce wypoczynku niemieckich żołnierzy. Perspektywę ciągnącego się na południe placu rygluje portyk szarego gmachu dyrekcji wodociągów. Siedząc w tych budynkach, zamyka się już cały ruch w Alejach.

Kolejny szturm i pod koniec dnia zabudowania zostają obsadzone powstańcami! Broni się jeszcze starostwo i wodociągi. Nie ma jednak co czekać. Ze zdobytych już obiektów trzeba uczynić umocnione punkty oporu. W każdej chwili może się zacząć kontratak, już słychać jazgot czołgowych gąsienic, już walą w WIG. Redutą Izba Skarbowa dowodzi Pilecki, WIG obejmuje Redzej. Zebrani z okolicznych domów cywile pomagają w budowaniu barykady przecinającej Aleje Jerozolimskie.

Kolumna transporterów opancerzonych Sdkfz 251, ciężarówek, samochodów terenowych zjechała właśnie z mostu łączącego dwa brzegi zalewu. To 4. Wschodniopruski Pułk Grenadierów w sile 2 batalionów (400 i 494) wyrusza z Zegrza na południe. Mija Pragę i za mostem Poniatowskiego łączy się z częścią Panzer-Abteilung 743 wyposażonego w lekkie niszczyciele czołgów Hetzer. Zadanie: przetrzeć Aleje Jerozolimskie.

Niemieckie dowództwo, zarówno von Vormann z 9. Armii, jak i obłudny von dem Bach wraz ze swoimi zdegenerowanymi podwładnymi kierujący operacją w Warszawie, zdaje sobie sprawę z wagi arterii. Na prawym brzegu Wisły, tzw. przedmościu praskim, walczą elitarne dywizje powstrzymujące Sowietów, choć ci od 6 sierpnia zgodnie z rozkazem walczą dosyć niemrawo. Całe zaopatrzenie i odwody dla jednostek niemieckich dostarczane są przez Warszawę. Tędy pójdzie ewentualny odwrót, a dobre morale wymaga bezpiecznych tyłów. Arterie są więc dwie – północna przez most Kierbedzia i Stare Miasto oraz południowa przez Aleje Jerozolimskie.

Czoło kolumny otwierają trzy hetzery. Bracia tych z Warszawy będą wkrótce masakrować wrogów Rzeszy na obu frontach. Pluton podjeżdża pod barykadę. Na jej esplanadzie jakieś podejrzane puszki – z pewnością miny. Kilka prewencyjnych wystrzałów nie daje jednak rezultatu. Pluton wraz z eskortującymi grenadierami cofa się więc w Chałubińskiego. Może uda się obejść barykadę od południa, przez Nowogrodzką. Z okien lecą nagle butelki z benzyną. Pali się jeden hetzer, ginie grenadier. Oddział Pileckiego uratował redutę. Redzej pędzi do dowództwa na Twardą – wsparcia jednak nie będzie.

Popołudnie. Powstańcy czekają na redutach. Tym razem obserwują większą kolumnę, wzmocnioną przedzierającymi się na zachód elementami 19. Dywizji Pancernej. Ostrzał na barykadę, grenadierzy już przy niej, zabierają się do rozbiórki. Dopuścić jeszcze bliżej. Nie marnować cennej amunicji. Jeden pocisk, jeden Niemiec. Pilecki daje wreszcie rozkaz ataku – celny ogień zabija kilku grenadierów, inni ryczą ranni, na pancerzach hetzerów i czołgów płonie płyn zapalający. Kilka wozów przedziera się na plac Zawiszy. To za mało, aby przebić arterię.

Widok zabitych wrogów wzmacnia morale. Kuć więc żelazo, póki gorące – Pilecki niszczy Ringstand na placu Starynkiewicza, a jego towarzysz prowadzi udane w końcu natarcie na starostwo. Tej akcji, kilku oficerów, jednak nie przeżyje.

Zażarta obrona reduty i kontrataki z niej będą trwały jeszcze przez cały długi tydzień...

Przerzedzeni, głodni, brudni, cuchnący i udręczeni nalotami obrońcy redut na placu Starynkiewicza przez wybuchy granatów słyszą od strony południowej dosyć osobliwy konglomerat języków. Brutalne, charczące, germańskie komendy mieszają się z prymitywnym, wschodnim zaśpiewem. Ta druga grupa napastników na rękawie nosi czarny krzyż na białym tle. Nadchodzi RONA. Rosyjska Narodowa Armia Wyzwoleńcza, konkretnie 1. Pułk jej brygady szturmowej (SS). Mieli nieść wolność znękanej komunistycznym ludobójstwem Rosji. Skończyli na grabieżach, mordowaniu chorych, paleniu ludzi żywcem i gwałceniu pielęgniarek na warszawskiej Ochocie, biorąc zresztą przykład ze swojego dowódcy Kamińskiego. Drogę owym podwładnym SS toruje niemiecka 1. Kompania 500. Batalionu Pionierów Pancernych. Inaczej saperzy szturmowi na transporterach. Tego ataku wspieranego lotnictwem i ostrzałem czołgów od Dworca Głównego żołnierze Pileckiego nie są w stanie powstrzymać. Dla garstki obrońców przychodzi rozkaz ewakuacji na północną część Alej – do gmachów Dworca Pocztowego.

Pilecki walczy cały czas w kwadracie ulic okalających plac Kazimierza Wielkiego. Tu zdobył jakieś karabiny, tam prowadzi nocny wypad po materiały wybuchowe. Wspominali go towarzysze broni: „Witold miał opinię doskonałego bojowego oficera i był ogólnie szanowany”. „Jeśli się naprawdę czymś wyróżniał, to zawsze uwidaczniającym się uczuciem opiekuńczym. Jakby instynktem ojcowskim. W gronie najbliższych nazywaliśmy go: Tata”.

Jeszcze tylko zakitrać kilka giwer na Śliskiej 50 i zbiórka na Żelaznej. Jedną giwerę zostawić, by razem z resztą Chrobrego II ostentacyjnie rzucić ją na Kercelaku. Potem dumny, równy marsz czwórkami aż do Ożarowa, do obozu przejściowego. A niech patrzą.

Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny