W uroczystości wzięli udział m.in.: prof. Władysław Bartoszewski, prezydent Warszawy Lech Kaczyński, inni politycy, samorządowcy, kombatanci, wojskowa asysta honorowa, harcerze z drużyny ZHR im. Zgrupowania AK Chrobry II. Ówczesny redaktor naczelny „Rz” śp. Maciej Łukasiewicz powiedział wtedy:
Stawiliśmy się tu dziś wszyscy, aby dać świadectwo prawdzie. Kieruje nami pamięć o najodważniejszym z odważnych żołnierzy drugiej wojny światowej. O rotmistrzu polskich ułanów, a następnie oficerze Armii Krajowej, który dobrowolnie trafił do oświęcimskiego obozu koncentracyjnego, aby też – jak wyryto na tej tablicy – „dać świadectwo prawdzie”. Odkrył tam mechanizm hitlerowskiego ludobójstwa i zorganizował przeciw niemu opór. Władza komunistyczna odpłaciła Mu za to po wojnie haniebnym mordem sądowym oraz dziesięcioleciami równie haniebnego milczenia, zacierania śladów. Dziś, na szczęście, czyny rotmistrza Witolda Pileckiego przenikają do świadomości Polaków. Przenikają jednak z wolna, i nie wszystkie.
Jednym z czynów, które domagają się utrwalenia, jest walka rotmistrza Witolda Pileckiego podczas powstania warszawskiego. Muszę przyznać z pewnym zażenowaniem, że dopiero niedawno ja i moi koledzy z „Rzeczpospolitej” uzmysłowiliśmy sobie, że właśnie w tym gmachu, gdzie od ponad dziesięciu lat mieści się nasza redakcja, znajdowała się powstańcza reduta dowodzona przez Rotmistrza. Podlegała ona batalionowi Chrobry II i obejmowała kilka kolejnych budynków po tej stronie Alei Jerozolimskich w kierunku wschodnim. Była to placówka wysunięta, ostrzeliwana i atakowana przez znacznie lepiej uzbrojonych Niemców z trzech stron. Wielu obrońców zginęło, wielu odniosło rany. Ale bój trwał kilkanaście sierpniowych dni, stanowiąc jeden z najszczytniejszych przykładów bohaterstwa i ofiarności powstańców 1944 roku.
(...) Na tablicy wyryto słowa: „ten dom był podczas Powstania Warszawskiego redutą wolnej Rzeczypospolitej”. Chcę wszystkich zebranych zapewnić, iż wiemy, jak bardzo to świadectwo zobowiązuje. Zwłaszcza jeśli redaguje się gazetę o nazwie „Rzeczpospolita”, a niekiedy nawet ma się poczucie obrony reduty wolnego, rzetelnego słowa.