Ta pewność siebie granicząca z głupotą sprawiła, że zaniedbano tak podstawową sprawę, jak prowadzenie działań zwiadowczych. Zygmunt, podobnie jak inni dowódcy, był przekonany, że sułtan stojący w tym czasie pod murami Konstantynopola został kompletnie zaskoczony ich ofensywą i będzie potrzebował sporo czasu, by zorganizować skuteczną obronę. Nic bardziej błędnego – Bajazyt już na wieść o koncentracji wojsk pod Budą zwinął oblężenie stolicy Bizancjum, ściągnął posiłki z Azji i ruszył w tym samym kierunku co chrześcijanie – w stronę twierdzy Nikopolis (Nikopol) w Bułgarii.
Założone jeszcze w czasach antycznych miasto leżało na prawym brzegu Dunaju, na skrzyżowaniu ważnych dróg rzecznych i lądowych. Broniła go górująca nad okolicą potężna warownia obsadzona przez silny turecki garnizon pod dowództwem doświadczonego wodza Toganbegi. Zygmunt nie mógł sobie pozwolić na dalszy marsz w głąb Bułgarii, mając za plecami nikopolski garnizon. Dlatego przystąpił do oblężenia twierdzy. Nie było mowy o walnym szturmie – położenie warowni na to nie pozwalało, a poza tym chrześcijanie nie mieli sprzętu oblężniczego zdolnego skruszyć jej mury. Pozostawało więc założenie blokady i liczenie, że weźmie się Turków głodem. Od strony lądu twierdzę blokowało rycerstwo, natomiast od strony rzeki – flotylla wenecka.
Paradoksalnie to nie oblężeni znaleźli się w potrzasku, lecz oblegający. Każdy dzień strawiony przez krzyżowców pod murami sprawiał, że inicjatywa coraz bardziej przechodziła w ręce sułtana. Nadal jednak krzyżowcy nie zadbali o wysyłanie zwiadowców i sprawdzenie, jak daleko się znajduje i jak szybko posuwa się odsiecz. Nie zadbano nawet, aby na radzie wojennej omówić plan przyszłych działań na wypadek nadejścia sił tureckich.
W końcu po kilkunastu dniach oblężenia oddziały zdobywające furaż doniosły, że w okolicy pojawiły się wojska sułtana. Początkowo jednak nikt tym wieściom nie dawał wiary. W końcu jednak Zygmunt Luksemburczyk zdecydował się wysłać w pole oddział zwiadowców dowodzonych przez bana Mczawy Jana Marotha. Ten natknął się na główne siły tureckie stojące obozem w okolicach Tyrnowa, a więc zaledwie trzy – cztery dni marszu od Nikopolis. Wojska Bajazyta miały nie dopuścić do dalszego marszu krzyżowców przez Bułgarię i dalej Serbię oraz nie pozwolić chrześcijanom na spustoszenie okolicy. Bezczynność przeciwnika pozwoliła zrealizować te cele bez większych problemów.