Liczebność wojska chrześcijańskiego trudno oszacować. Przyjmuje się, że Luksemburczyk dysponował kilkunastoma tysiącami ludzi. Zdecydowaną większość stanowili Węgrzy (5 – 5,5 tys.). Natomiast największy kontyngent zagraniczny wystawili Francuzi – ok. 2 tys. ludzi. Drugi co do wielkości oddział stanowiło rycerstwo niemieckie. Nie wiemy, jak liczny był kontyngent wołoski i inne grupy. W każdym razie w wyprawie udział wziął kwiat zachodniego rycerstwa, m.in. Jan de Nevers, syn księcia Burgundii Filipa Śmiałego. Wojsko chrześcijańskie, które ruszyło z Budy na południe, składało się praktycznie z samej jazdy, a główną siłę stanowiła ciężkozbrojna kawaleria.

Palącym problemem było ustalenie, kto ma dowodzić wyprawą. O ile Węgrzy i Wołosi uznawali zwierzchnictwo króla Zygmunta, o tyle Francuzi z Janem de Nevers na czele nie akceptowali żadnego dowództwa nad sobą. Miało to przynieść w przyszłości opłakane konsekwencje. Na razie jednak decyzje podejmowała rada wojenna, czyli kolegialne ciało, w którym zasiadali dowódcy poszczególnych kontyngentów. Król Zygmunt przewodniczył radzie. Brak koordynacji działań i rygoru wykonania powziętych decyzji, a przede wszystkim brak planu i wyznaczenia wojsku konkretnych celów, miały się wkrótce zemścić.

Armia chrześcijańska ruszyła w pole na początku lipca. Posuwała się lewym brzegiem Dunaju. Drogą wodną armii Zygmunta dostarczano żywność. Wojsko poruszało się w szyku. Niemiecką strażą przednią dowodził palatyn węgierski Eustachy de Silva. Za nią szły siły główne złożone z Francuzów oraz straż tylna (Węgrzy i pozostałe posiłki), na której czele stał sam król. Z końcem lipca armia stanęła przy przełomie Dunaju zwanym Żelaznymi Wrotami. W tym miejscu do sił głównych dołączyły wojska wołoskie Mirczy Starego. Oddziały krucjatowe sforsowały rzekę i wkroczyły na tereny zajęte przez Turków.

Wojskom Luksemburczyka udało się bez większych problemów zdobyć dwie warownie obsadzone przez tureckie załogi – po zaledwie trzydniowym oblężeniu padł Widyń, a po pięciu dniach Orsowa. W zdobytych twierdzach zostawiono silne załogi, liczące kilkuset ludzi. Te niemające większego znaczenia militarnego zwycięstwa były ważne dla budowy morale uczestników krucjaty przed większymi starciami.