Wojskom walczącym dla Karola dodało ducha pojawienie się na ich czele 17-letniej ledwie lotaryńskiej dziewczyny Joanny (nazwiska d’Arc nie używała), która dwa miesiące wcześniej przekonała do siebie z trudem odnalezionego w Chinon delfina. Będzie przy jego boku 17 lipca tegoż roku, gdy pradawnym obyczajem Karol koronuje się w katedrze w Reims. Niewygodna dla władcy i dworu nawiedzona dziewczyna w zbroi z białym sztandarem w dłoni dostanie się do burgundzkiej niewoli rok później pod Compiégne.
Zdradzona i upodlona, spłonie 30 maja 1431 roku na stosie podpalonym pod „czarownicą” przez Anglików w Rouen. Dopiero po latach obojętny wcześniej Karol VII podejmie starania o jej rehabilitację. Legenda Joanny rosła, a królowi Francji nie wypadało zawdzięczać korony... czarownicy. Niezależnie od tragedii Joanny, lata 30. i 40. XV stulecia przyniosą wojskom francuskim szereg sukcesów, mimo że w chwili zawarcia traktatu w Tours (1444) Anglicy nadal trzymali większość Normandii, Maine, Gujennę i Calais. Częściowa odbudowa kraju, ukrócenie bandytyzmu, naprawa skarbu oraz podporządkowanie książąt pozwoli królestwu wystawić nową, stałą armię, która do 1451 roku wyrzuci ostatecznie Anglików z reszty posiadłości kontynentalnych. Jedynym wyjątkiem pozostanie Calais utrzymane przez nich do 1558 roku. Choć nie podpisano traktatu, a angielscy królowie długo jeszcze zwać się będą królami Francji, rok 1453 przyniósł koniec ponadstuletniego konfliktu. 40 lat po Azincourt Francja mogła już spoglądać na tamtą klęskę jak na moment najgłębszego upadku, po którym mogło być (i było!) już tylko lepiej.