Sukcesy te, podobnie jak wcześniejsze zwycięstwa Hunyadiego, sprawiły, że wśród krzyżowców, których od Adrianopola dzielił już tylko tydzień marszu, panowały bardzo optymistyczne nastroje. Nie popsuły ich wieści o powrocie sułtana z Azji do Europy. Jednocześnie Kassim pasza organizował obronę, nie chcąc dopuścić, by chrześcijanie zeszli z Bałkanu (Starej Płaniny) do Tracji. Bronił przede wszystkim wąwozu zwanego Bramą Trajana.
Na wieść o tym Hunyadi zdecydował się sforsować góry w innym miejscu – przez Przełęcz Zlaticką. Plan ten spalił jednak na panewce, gdyż armia turecka dowodzona przez sułtana Murada II zablokowała i to przejście. Zaczęły się krwawe walki w górach. Mimo zwycięstw w mniejszych i większych potyczkach krzyżowcom nie udało się sforsować naturalnej przeszkody, jaką były góry. Turkom sprzyjała również aura – zima roku 1443 była na Bałkanach wyjątkowo ostra i śnieżna. Do tego stosowali metodę spalonej ziemi – wojska Władysława posuwały się po terenach całkowicie ograbionych z żywności i paszy dla koni. Wkrótce uczestnikom wyprawy zajrzał w oczy głód. W tej sytuacji w połowie grudnia zarządzono odwrót.
Armia krzyżowców wracała na Węgry tym samym traktem, którym wkroczyła na ziemie sułtana. Nie była to chaotyczna ucieczka, o czym dotkliwie przekonali się Turcy, którzy ruszyli za krzyżowcami w pościg. W bitwach pod Melszticą i w wąwozie Kunowica chrześcijanie rozbijali nieprzyjaciela.
Dopiero na początku lutego 1444 roku Władysław III Jagiellończyk wkroczył do Budy. Pomimo że nie udało się mu zrealizować założonego pierwotnie celu wyprawy, czyli dojścia do Adrianopola, był witany jak triumfator. Do Budy spływały z całej Europy listy gratulacyjne z powodu świetnego zwycięstwa nad wrogiem chrześcijaństwa. Niewątpliwie długi pochód, jak nazwano trwającą blisko pół roku wyprawę, podważył mit o niepokonanej armii tureckiej. Sukcesy krzyżowców były jednak przede wszystkim wynikiem problemów wewnętrznych imperium Osmanów, a nie przewagi militarnej.