Teraz dopiero król i jego doradcy przekonali się, jak skąpymi siłami dysponują. Całkowitymi mrzonkami okazały się szacunki Cesariniego, że na hasło nowej krucjaty uda się zebrać stutysięczną armię. Całkowicie zawiodła pomoc międzynarodowa – do Belgradu dotarła zaledwie garstka rycerstwa z zachodu Europy. Bez echa pozostały apele króla Władysława wzywające na wyprawę polskie rycerstwo – stawiły się nieliczne poczty, głównie z Małopolski. Ten brak, delikatnie mówiąc, entuzjazmu z polskiej strony był wywołany kilkoma czynnikami. Polscy poddani Jagiellończyka nie tylko sfinansowali kosztowną wyprawę po koronę, lecz także (wobec pustek w węgierskim skarbie) łożyli na wojnę domową. Nie chcieli teraz ponosić ciężarów związanych z organizacją wyprawy tureckiej. Poza tym kwestie spornych ziem na pograniczu polsko-węgierskim były na razie rozstrzygane po myśli Madziarów.

Najlepsze były oddziały siedmiogrodzkie prowadzone przez Hunyadiego. On również dowodził wyprawą. Drugą siłą byli najemnicy czescy pod komendą Jana Ćapka z Sań. Po wkroczeniu w granice Serbii przyłączyły się posiłki Jerzego Brankovicia oraz oddział przyprowadzony przez wojewodę bośniackiego Piotra Kovacevicia. W sumie na Turka ruszyła siła około 25 tysięcy żołnierzy.

Armia posuwała się po szlaku zwanym drogą wojenną. Trakt ten, wytyczony jeszcze w czasach, gdy po Bałkanach przemieszczały się rzymskie legiony, prowadził z Belgradu przez Nisz, Sofię, Płowdiw, Adrianopol do Konstantynopola. Celem wyprawy był Adrianopol. Po drodze krzyżowcy mieli rozbijać napotkane oddziały tureckie.

Początkowo Turcy nie stawili oporu. Do pierwszego starcia doszło prawie po tygodniu marszu. Od pochwyconych jeńców Hunyadi dowiedział się o zbliżaniu się głównych sił tureckich. Na naradzie wojennej zdecydowano się podzielić siły. Pod Kruszewacem król rozłożył się obozem, natomiast Hunyadi na czele dwunastotysięcznego korpusu ruszył na spotkanie nieprzyjaciela. Zdobył bez problemu miasto Nisz, gdzie stanął obozem. Tymczasem wojska tureckie, podzielone na trzy oddziały dowodzone przez Izaka Bega, Szahabeddina paszę oraz Turakhana bega, próbowały go okrążyć. Na wieść o planie tureckim Hunyadi z typową dla siebie energią i talentem dowódczym zaatakował pierwszy. Jednego dnia (nie znamy daty dziennej) w trzech bitwach rozbił Turków i ruszył w pogoń za niedobitkami.

Wtedy okazało się, że węgierski dowódca padł ofiarą sprytnego planu Kassima paszy, tureckiego głównodowodzącego. Chciał on odciągnąć siły Hunyadiego od obozu, by zaatakować z głównymi siłami miejsce postoju króla i jego oddziałów pod Kruszewacem. Prowadził potężną armię, liczącą ok. 20 tys. ludzi. Dalszy przebieg wydarzeń, wobec sprzecznych relacji, pozostaje w sferze domysłów. Wiemy, że wojskom Hunyadiego udało się na czas wrócić pod Kruszewac i rozbić doszczętnie armię Kassima.