Jedni tylko Żydzi z każdego miasteczka, leżącego na drodze przemarszu armii, wychodzili na spotkanie z różnokolorowymi chorągwiami, ozdobionymi cyfrą imperatora, przy odgłosie kapeli”. „Z baldachimem” oczekiwano nie tylko na Polaków – choć Żółkowski mógł w tym widzieć „tylko czcze pochlebstwa dymy”.
Tego rodzaju zachowania tłumaczono istniejącym nadal brakiem identyfikacji żydowskich mas z polskimi aspiracjami politycznymi oraz postawą żydowskiej starszyzny gminnej na Litwie, która doskonale potrafiła ułożyć sobie stosunki ze skorumpowaną administracją rosyjską, a przejście pod nowe panowanie traktowała jako groźbę utraty swej pozycji wśród ziomków. W Księstwie Warszawskim do demonstracji radości z wkroczenia Rosjan skłaniać mogły rozczarowanie polityką rządu wobec Żydów, obawa przed rabunkami wojsk i chęć ułożenia sobie stosunków z nową władzą.
Zdarzył się jednak przypadek, w którym Żydzi podzielili zbiorowe emocje Polaków. Oto jesienią 1813 r. na wieść o śmierci ks. Józefa Poniatowskiego warszawska społeczność żydowska wzięła udział w składkach na sfinansowanie uroczystości żałobnych, a w stołecznej synagodze odprawiono specjalne modły. Latem 1814 r. kondukt wiozący trumnę z ciałem księcia uroczyście witali na rogatkach starsi synagogi „z baldachimem i wszystkiemi ceremoniami”. Co więcej – liczni Żydzi pojawili się na odprawianej w kościele mszy żałobnej! Trudno stwierdzić, czy była to próba zamanifestowania jedności z Polakami, czy też wyraz szczególnej sympatii dla poległego bohatera, której wcześniejszym dowodem mogły być życzenia imieninowe składane mu przez przedstawicieli warszawskiej gminy żydowskiej. Faktem jest, że jeszcze kilka lat później, podczas przenoszenia zwłok księcia na Wawel, w miejscowości Końskie „starszy synagogi koneckiej, okryty siwizną Mojżesz Rozenzweig, otrzymawszy wolność przymówienia się, oświadczył, iż bracia jego, chociaż obcego wyznania, dzień ten święcić corocznie w bożnicy tutejszej postanowili”. Koneccy Żydzi – po raz pierwszy w dziejach miasta – tłumnie przybyli również na nabożeństwo w kościele.
Z biegiem lat liczba podobnych gestów solidarności ze strony Żydów miała rosnąć – podobnie jak ich udział w działaniach polskiej irredenty. O ile przez szeregi armii Księstwa Warszawskiego przewinęło się od kilkunastu do kilkudziesięciu żydowskich ochotników, o tyle ich liczbę w gwardii narodowej i miejskiej w powstaniu listopadowym szacowano już na ponad tysiąc. Z perspektywy całości powstańczej armii i liczebności populacji żydowskiej w Królestwie Polskim liczba ta wydaje się nadal niewielka. Biorąc jednak pod uwagę bariery religijne, społeczne i obyczajowe od stuleci dzielące Polaków i Żydów, nie było to wcale mało.
List księcia Józefa Poniatowskiego do „Reprezentantów Ludu wyznania Mojżeszowego Zgromadzenia Warszawskiego” z 20 marca 1812 r.:„Życzliwe chęci zgromadzenia Waszego z powodu imienin moich z taką przyjmuję uprzejmością, jaką w każdym sercu wzbudzać zwykła szczerość wyrazów. Życzę Wam w zamian wszelkiego dobra i ażeby obietnice ludowi Waszemu przez Boga uczynione na Was i Waszych potomkach spełnione zostały”.