O panikę powstałą w tłumie opuszczającym po mszy kościół Świętego Krzyża i śmierć 30 katolików oskarżono Żydów, na których wyładowano długo gromadzoną niechęć. Własność żydowską plądrowano i niszczono przez trzy dni, a policja interweniowała dopiero 27 grudnia. Byli ranni, lecz nie zabici (niekiedy wspomina się o jednej lub dwóch ofiarach, jednak liczby 20 czy 30 zabitych dotyczą nie Żydów, lecz stratowanych po mszy Polaków).
O panikę powstałą w tłumie opuszczającym po mszy kościół Świętego Krzyża i śmierć 30 katolików oskarżono Żydów, na których wyładowano długo gromadzoną niechęć.
Chętnie dotąd przyjmowano, za Szymonem Dubnowem i Izaakiem Grünbaumem, że „ktoś był w sposób oczywisty zainteresowany w powtórzeniu w Warszawie eksperymentu z Kijowa i Odessy i w ukazaniu, że kulturalni Polacy niezbyt różnią się od barbarzyńskich Rosjan, a wreszcie przekonaniu Europy, że pogromy nie są jedynie tworem rosyjskim”. Pogląd ten powtarzają poważni polscy badacze, choć trudno wskazać ślady owego spisku. Nowsze badania archiwalne dowodzą zaś, iż ówczesna administracja rosyjska nie dopuszczała w Warszawie do rozruchów antyżydowskich. Nie z troski o Żydów, tylko w obawie, iż przerodzą się one w zamieszki antypaństwowe. Istnieje oczywiście strefa cienia związana z „państwem w państwie”, czyli tajną policją. Ale i tu pozostajemy raczej wśród hipotez niż archiwalnych dowodów.
Rusyfikacja (której narzędzie widziano w Litwakach), antysemityzm polskiego ruchu narodowego, ale i obojętność (lub niechęć) wielu ruchów żydowskich, w tym syjonistycznych, wobec polskiego snu o wolności, nałożone na zaostrzający konkurencję kryzys ekonomiczny, zagęściły atmosferę w Królestwie
Pogrom wstrząsnął polskimi Żydami, ale pismo asymilatorów „Izraelita” dziękowało obrońcom, takim jak „J.W. prezydent-jenerał Starynkiewicz [prezydent Warszawy – A.N.], doktor Perkowski, doktor Fritsche, p. Stanisław Leszczyński, profesor Plenkiewicz, p. Plebański, oficer saperów p. Muszalski, współpracownik „Kuriera Warszawskiego” p. Filipowski i wielu, wielu innych, których nazwiska nie są nam znane, [a które] są dowodem, jak odrębnie stoi zaszły u nas rozruch od scen, które się rozgrywały gdzie indziej. Wiadomo również czytelnikom naszym, że ludność fabryczna i robocza żadnego w zamieszkach ulicznych udziału nie brały i wyrzekły się wszelkich z nim solidarności [...] gdy tłum wichrzący znalazł się na Rybakach, wszyscy w tej miejscowości pracujący rzeźnicy-katolicy tak mężnie i dzielnie stawiali opór rozszalałemu tłumowi...”.