Nigdy nie miałem problemów z tożsamością. Dla mnie jest to przeznaczenie pisarskie, które wcześnie się do mnie przyczepiło. Kiedy mówią mi, że jestem Żydem – potwierdzam. Kiedy mówią mi, że jestem Polakiem – też. Bo jestem i Żydem, i Polakiem. Wcale tego nie rozdzielam. Ja to jestem ja, i koniec.
W specyficznych okolicznościach, np. w marcu 1968 r., w człowieku może jednak bardziej odzywać się ta żydowska połówka. Albo i polska, gdyby ci sami ludzie zetknęli się np. z przejawami antypolskości za granicą
Co do pochodzenia – miałem to szczęście, że koledzy i nauczyciele ze szkoły powszechnej i gimnazjum uznawali mą życiową odmienność. Próby refleksji nad tym problemem zawarłem w książce „Nowolipie”. W specyficznych okolicznościach, np. w marcu 1968 r., w człowieku może jednak bardziej odzywać się ta żydowska połówka. Albo i polska, gdyby ci sami ludzie zetknęli się np. z przejawami antypolskości za granicą.
Dla pisarza najważniejsza jest sprawa przynależności kulturalnej – języka. Nie mówimy o Leśmianie czy Tuwimie, że są pisarzami żydowskimi, bo to wielcy poeci polscy. Jeśli nawet moja tożsamość wydaje się komuś skomplikowana, to pisarzem jestem polskim, autorem książek o Stanisławie Auguście, Boyu-Żeleńskim i wielu innych.
Decyduje język. Dlatego Conrad nie jest pisarzem polskim, tylko angielskim, podobnie jak wielu wspaniałych pisarzy irlandzkich.Liczy się też środowisko, w którym się tworzy, odbiorcy. Nie mówi się o Twainie, Poem czy wielkiej czwórce z południa: Hemingwayu, Faulknerze, Caldwellu, Steinbecku, że to pisarze angielscy, tylko amerykańscy. Tak też traktuje się tam pisarzy pochodzenia żydowskiego, jak Saul Bellow, Philip Roth, Joseph Heller, Bernard Malamud, Arthur Miller – to wszystko pisarze amerykańscy.