Zadbał o to Władysław, doprowadzając do monarszej sakry w obu królestwach, kiedy syn miał zaledwie kilka lat. Niemniej władza dostała się w ręce „wychowawców” Ludwika. Usunęli oni z otoczenia młodocianego króla Jana Zapolyę, który od tej pory pozostawał w opozycji do obozu dworskiego.
Dekada panowania Ludwika II to równia pochyła, po której potężne niegdyś Węgry staczały się nieuchronnie ku katastrofie. „Wychowawcy” króla byli nimi tylko z nazwy. Troszczyli się jedynie o swą prywatę lub interesy państw ościennych (przede wszystkim cesarstwa), przez które byli opłacani. Oczywiście nie byli zainteresowani tym, by ich wychowanek wybił się na samodzielność. Dlatego Ludwik zamiast niezbędnej renesansowemu władcy edukacji trawił czas na bardziej i mniej obyczajnych rozrywkach. Chciwość otoczenia oraz rozrzutność króla doprowadziły węgierski skarb do kompletnej ruiny. Często brakowało pieniędzy nawet na zakup monarszych ubrań czy żywności na jego stół. Stronnictwa polityczne walczyły ze sobą zaciekle, niwecząc szanse na podniesienie kraju z zapaści.
Europa z przerażeniem patrzyła, jak Węgry, prawdziwe przedmurze kontynentu, pogrążają się w kompletnej degrengoladzie. W końcu węgierska rada królewska zwróciła się do Zygmunta Starego by ten, jako najbliższy krewny Ludwika, przejął rządy. Polski król wyraził zgodę, lecz w realizacji planu wprowadzenia protektoratu przeszkodził wybuch wojny polsko-krzyżackiej w 1519 roku.
Wydarzeniom na Węgrzech oczywiście przyglądali się również Turcy. W pierwszych latach panowania Ludwika ograniczali się do najazdów na pograniczu oraz zawierania kilkuletnich rozejmów. Ten stan rzeczy uległ zasadniczej zmianie, gdy na tronie sułtańskim zasiadł w 1520 roku sułtan Sulejman II Wspaniały. Ten jeden z najwybitniejszych Osmanów wysłał do Budy posła z żądaniem corocznej daniny, czyli faktycznego uznania przez Węgry sułtańskiego zwierzchnictwa. Węgrzy odrzucili ultimatum. Zdając sobie sprawę, że oznacza to nieuchronną wojnę z Portą, wezwali dwory europejskie, by wsparły ich militarnie. Wezwanie to pozostało bez echa. W lutym 1521 armia turecka dowodzona przez sułtana ruszyła ze Stambułu na Węgry.
Wiadomości o wymarszu armii tureckiej nie skłoniła skłóconych węgierskich możnych do opamiętania. Obradujący w kwiet- niu sejm węgierski, który miał ustalić plan obrony kraju, zakończył się niczym. A Ludwik w tym czasie oddawał się przyjemnościom życia dworskiego. Dopiero wiadomość o upadku Belgradu pod koniec sierpnia orzeźwiła węgierskich dostojników. Zebrał się nowy sejm, który sprawnie uchwalił podatki na obronę. Ten niespodziewany przypływ energii szybko opadł, gdy do stolicy dotarła wieść, że Sulejman wycofał się z pogranicza, zadowalając się pozostawieniem załogi w Belgradzie.