Po ojcu jestem Polakiem, a po matce Żydem. Jeśli ktokolwiek występował przeciwko Polsce, to czułem się Polakiem, a gdy przeciw Żydom – to, oczywiście, Żydem. Jeżdżąc po świecie, mówiłem o sobie, że jestem Polakiem albo – Żydem polskim. Pytali mnie, co to znaczy: Żyd polski. Czy przez to chcę kogoś wywyższyć czy poniżyć? Uważam, że Żyd polski jest odrębną postacią w stosunku do innych Żydów świata. Dlatego że tysiącletnia wspólnota tak sprzęgła jeden i drugi naród, że Żyda polskiego nie da się oddzielić od polskości.
I nie chodzi tu o trudne kwestie odzyskiwania majątków czy kamienic. Duchowa spuścizna jednego i drugiego narodu nie ma ceny. To olbrzymie dzieło, które łączy oba narody. Tewje Mleczarz mówił do carskich urzędników: „Dlaczego mnie stąd wyganiacie? Przecież to jest moja ziemia, na której pracujemy od setek lat. Tutaj leżą moi przodkowie. To nasza ojczyzna. Jak wy możecie nas stąd wypędzać?”.
Nie lubię wyliczanek, ale o ile uboższa byłaby polska kultura bez Tuwima, Słonimskiego, Lechonia, Brzechwy, Leśmiana? I vice versa. O ileż Bruno Schulz byłby uboższy bez Witkacego albo wielki poeta i pisarz żydowski Icchak Lejb Perec, gdyby nie było Wyspiańskiego i Mickiewicza.
Odbyłem długą rozmowę z Ojcem Świętym, papieżem Janem Pawłem II. Nieprzypadkowo głosił w homiliach, że Żydzi to bracia w wierze. To nie są czcze deklaracje, tylko głęboko przemyślane słowa wielkiego człowieka. W Polsce, czy się komuś podoba czy nie, nie zginęło sześć milionów Żydów. W Polsce zginął naród. Naród o wspaniałej kulturze wyrosłej w tym kraju. W innym absolutnie by nie powstał. To cechuje polskiego Żyda.
Jestem z Wołynia, gdzie był kocioł narodowościowy, który nikomu absolutnie nie przeszkadzał. W Łucku byli Ukraińcy, Polacy i Żydzi. Stały obok siebie cerkiew, katedra i cudowna synagoga, zbudowana przez Kazimierza Wielkiego jako warownia przeciwko tatarskim najazdom. Tamtym ludziom nie przeszkadzało żyć między sobą. Gorzej było im żyć ze sobą.