Trzej „królowie” nad Wisłą

Ten zeszyt dotyczy Żydów, którzy zrobili karierę i zbili ogromne majątki w Królestwie Kongresowym przełomu XIX i XX wieku.

Publikacja: 21.07.2008 00:38

Trzej „królowie” nad Wisłą

Foto: Zbiory ŻIH

„Zrobić karierę” i „zbić majątek” – takie określenia jeszcze dziś brzmią w Polsce dość podejrzanie. Ponad 100 lat temu wyrażały zaś dodatkowo pogardę. Opinii publicznej nie raziły wielkie majątki ziemskie dziedziczone z dziada pradziada i pomnażane głównie drogą udanych mariaży. Zajmowanie się kupiectwem, bankowością oraz wytwórczością przemysłową nie godziło się jednak z honorem ziemian.

Toteż fabryki i banki były niemal wyłącznie w rękach Niemców oraz Żydów. – Masz mi za złe, że sprzedaję sklep Szlangbaumom – mówił z wyrzutem Wokulski Rzeckiemu. – A komu mam sprzedać, skoro Polacy ani nie mają kapitału, ani nie chcą zajmować się handlem?

Pamiętajmy też, że pierwotna akumulacja kapitału pana Stanisława polegała na pożałowania i szyderstwa godnym ożenku z wdową po niemieckim kupcu. W kręgach ziemiańskich naszego bohatera, szlachcica i powstańca styczniowego bądź co bądź, spotykały liczne poniżenia. Izabela Łęcka traktuje małżeństwo z nim jako katastrofalny mezalians wymuszony ruiną ojca. Przedsiębiorczość, ambicja i pracowitość Wokulskiego nie mają dla niej znaczenia. Jest natomiast gotowa złożyć się w ofierze na rodzinnym ołtarzu – dla pieniędzy.

W „Lalce” do ślubu nie dochodzi, natomiast w życiu coraz więcej kawalerów i panien z herbowych rodów wstępować będzie dla pieniędzy w związki małżeńskie z – ochrzczoną co prawda – ale jednak starozakonną progeniturą „królów” złota, kolei żelaznych i bawełny. Zajmująco pisze o tym czasie Aldona Podolska–Metucka (historyk pracujący na SGH), jak i Tomasz Lenczewski (heraldyk i znawca polskich koligacji). Ale mariaże pieniądza i herbów wywoływały kpiny jeszcze w Polsce międzywojennej, o czym zaświadcza Witold Gombrowicz.

W końcu XIX wieku społeczeństwo Królestwa powitało nowego cara – Mikołaja II – darem miliona rubli. Wśród przemysłowców, którzy głównie zebrali tę sumę, był też bohater niniejszego zeszytu Jan Bloch. Zgodnie z umową car przeznaczył pieniądze na uruchomienie Politechniki Warszawskiej, co też nastąpiło w znacznej mierze dzięki Blochowi właśnie. Jerzy Łojek w swym znakomitym „Kalendarzu...” nie szczędzi słów potępienia hołdom wobec Romanowa, wiernopoddańczym adresom wygłaszanym po rosyjsku i napisowi na ofiarnej tacy – też po rosyjsku i „od Warszawy”, a nie „od Królestwa Polskiego”. Trudno nie podzielać odrazy historyka i patrioty.

Ale z drugiej strony – Politechnika stanęła. Służyła i służy Polsce. Jak koleje Kronenberga i fabryki Poznańskiego.

Maciej Rosalak, współredaktor cyklu „Żydzi polscy”, dziennikarz „Rzeczpospolitej”, m.rosalak@rp.pl

„Zrobić karierę” i „zbić majątek” – takie określenia jeszcze dziś brzmią w Polsce dość podejrzanie. Ponad 100 lat temu wyrażały zaś dodatkowo pogardę. Opinii publicznej nie raziły wielkie majątki ziemskie dziedziczone z dziada pradziada i pomnażane głównie drogą udanych mariaży. Zajmowanie się kupiectwem, bankowością oraz wytwórczością przemysłową nie godziło się jednak z honorem ziemian.

Toteż fabryki i banki były niemal wyłącznie w rękach Niemców oraz Żydów. – Masz mi za złe, że sprzedaję sklep Szlangbaumom – mówił z wyrzutem Wokulski Rzeckiemu. – A komu mam sprzedać, skoro Polacy ani nie mają kapitału, ani nie chcą zajmować się handlem?

Historia
Zabójca ze STASI skazany. Zastrzelił Kukuczkę
Historia
Historia analizy języka naturalnego, część II
Historia
Czy Niemcy oddadzą traktat pokojowy z Krzyżakami
Historia
80 lat temu przez Dulag 121 przeszła ludność Warszawy
Historia
Gdy macierzyństwo staje się obowiązkiem... Kobiety w III Rzeszy