Mgła podniosła się nagle o 8 rano. Przeciwnicy się zorientowali, że ich wojska stoją tak blisko siebie, iż dystans je dzielący można było pokonać w zaledwie kilka minut. Nie jest jasne, kto rozpoczął walkę, prawdopodobnie sławne czerwone diabły (zwani tak z powodu czerwonego koloru swych pancerzy) Ii Naomasy z armii Tokugawy. Wśród nich znajdował się czwarty syn Ieyasu, 20--letni Matsudaira Tadayoshi. Co prawda, według wcześniejszych ustaleń, atak miały poprowadzić wojska Fukushimy Masanoriego, ale jak to często się zdarzało w tamtym czasie w Japonii, zazdrość i rywalizacja pomiędzy dowódcami pomieszały szyki głównodowodzącym. Obie dywizje zaatakowały razem oddziały Ukity Hideie, znajdujące się w centrum linii Ishidy, kolejnych zaś 20 tys. uderzyło na jego lewe skrzydło. Ota Gy?ichi, uczestnik bitwy, tak opisał poranną fazę starcia: „Sprzymierzeńcy i wrogowie przepychali się wzajemnie. Okrzyki i salwy z muszkietów odbijały się echem od nieba i wstrząsały ziemią. Czarny dym unosił się w górę, czyniąc z dnia noc”. Także kilka kilometrów dalej na wschód część straży tylniej Tokugawy zaatakowała wojska koalicji.
Ciężkie walki toczyły się ze zmiennym szczęściem – raz zdawały się przeważać wojska Tokugawy, raz Ishidy. Najlepiej spośród armii tego ostatniego radziły sobie siły Ukity Hideie, które poczęły spychać wroga. Jednak nie był to powód do radości dla dowódców koalicji – według planu bitwy wojska Ukity miały jedynie związać przeciwnika, na jego odsłoniętą flankę zaś miał spaść korpus Kobayakawy. Sytuację komplikował fakt, iż wojska klanu Shimazu nie przystąpiły jeszcze do bitwy. Ponaglany przez Ishidę najstarszy wódz klanu Yoshihiro stwierdził, że jego wojska ruszą do akcji, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Był to rewanż za obrazę, jakiej dopuścił się Ishida poprzedniego dnia, lekceważąc jego radę.
Ok. godz. 11 Ishida uznał, iż nadeszła pora, aby zrealizować wcześniej przyjęty plan. Do tej pory zaangażował w walkę zaledwie 1/3 swych sił, teraz na armię Tokugawy miało spaść miażdżące uderzenie jego pozostałych wojsk – dał więc umówiony sygnał do ataku. Lecz oddziały Kobayakawy nie ruszyły się. Po drugiej stronie góry Nang? również zauważono sygnał i pomniejsi dowódcy zaczęli posyłać do dowodzącego na tym odcinku strażą przednią Kikkawy Hiroie gońców z zapytaniem, dlaczego nie uderzają, lecz ten odpowiadał, że jest zajęty jedzeniem, i żeby zostawić go w spokoju. Ze swego stanowiska ?tani Yoshitsugu także zaobserwował bezczynność Kobayakawy, jednak nie był aż tak zaskoczony jak Ishida, gdyż wcześniej podejrzewał zdradę w szeregach. Gdyby mógł, przesunąłby zapewne część wojsk na swoją flankę, by się zabezpieczyć przed niebezpieczeństwem, jednak całe jego siły były już zaangażowane w walkę.
Również Tokugawa Ieyasu, domyślając się znaczenia sygnału dymnego, był zaniepokojonym brakiem reakcji Kobayakawy. Chcąc zmusić go do określenia się, w walkach po której stronie zamierza wziąć udział, rozkazał swoim ludziom ostrzelać jego oddziały. Salwa poskutkowała – Kobayakawa rozkazał zaatakować pozycje Yoshitsugu.
Masa wojsk Kobayakawy, jaka spadła zaraz po godz. 12 na pozycje wojsk Taniego, przeważyła o wyniku bitwy. Siły zdrajców szybko sobie z nimi poradziły i zaatakowały z flanki niczego niespodziewające się oddziały Ukity Hideie i Konishiego Yukinagi. Linia wojsk Ishidy zaczęła się chwiać. Wściekły Hideie przysiągł osobiście obciąć głowę Kobayakawie i już chciał się przedzierać przez szeregi wojsk, kiedy jego podwładni powstrzymali go i odprowadzili w bezpieczne miejsce. Wojska klanu Shimazu w końcu weszły do walki, ale swoje niezdecydowanie Yoshihiro przypłacił życiem bratanka, który zginął w walce z wojskiem Ii Naomasy. Wróg był już z każdej strony i stary wódz zaczął się przebijać wraz z pozostałymi 80 towarzyszami. Naomasa, widząc to, ruszył do przodu, jednak na swoje nieszczęście znalazł się zbyt blisko wojowników Yoshihiry. W zamęcie bitwy kula z muszkietu trafiła go w plecy. Ranny Naomasa wraz ze swym sztabem musiał zaniechać pościgu i wycofać się na tyły.