Kardynał postanowił wymierzyć cios w głowę i serce rebelii – La Rochelle. Rekrutowana pospiesznie (dojdzie do 25 tys. żołnierzy) armia królewska ruszyła latem 1627 roku pod hugenocką stolicę. A w niej nie było jednomyślności. Dalecy od radykalizmu pastorów i plebsu notable, w tym wybrany niebawem na mera armator Jean Guiton, opowiadali się za wiernością zasadom wiary, ale także koronie. La Rochelle nie otworzy więc bram królowi, ale nie wpuści też angielskiego księcia Buckinghama.

Warunkiem zdobycia miasta było odcięcie go od odsieczy Anglików i ich zaopatrzenia. Richelieu zatwierdził więc projekt inżyniera Métézeau, który chciał przeciąć wejście do portu tamą, w której pozostawiono by niewielkie „wrota”, przepuszczające morskie przypływy i odpływy. Długą na 1600 m, osadzoną na zatopionych wrakach kamienną konstrukcję osłaniać miały od strony oceanu dziesiątki zakotwiczonych okrętów i łodzi. Nie stanowiły wprawdzie zagrożenia dla Royal Navy, ale utrudniały jej ciężkim jednostkom manewrowanie na wodach przybrzeżnych. Umocnieniom lądowym Anglicy nie mogli zrobić nic. Hugenocka flota z La Rochelle zdoła wprawdzie umknąć w styczniu 1628 roku, zanim pułapka się zamknęła, ale niezwykła budowla, z której można było ostrzeliwać miasto i angielskie okręty, spełni swój cel. Kipiący energią Richelieu osobiście nadzorował prace, co uwiecznił słynny obraz de la Motte’a z 1881 roku.