Najpierw niknął wraz z 6 milionami mordowanych w Zagładzie, a potem odesłali go w niepamięć dumni budowniczowie Erec Izrael, którzy wrócili do języka hebrajskich przodków, a nawet dzieci chasydów znajdujących azyl w anglojęzycznej Ameryce. Nie opłaca się więc już pisać w jidysz.
Jeszcze opłaca się go znać. W sensie dosłownym, bo ciągle znajduje się w dawnej prasie żydowskiej literackie cacka, które po tłumaczeniu i wydaniach książkowych znajdują chętnych nabywców w USA i wielu innych krajach. Jeszcze nie poznaliśmy na przykład wszystkich opowiadań najbardziej znanego pisarza żydowskiego, laureata Nobla z 1978 roku.
Opłaca się zapewne znać jidysz również w sensie przenośnym, dla radości obcowania z oryginałem Singera czy Pereca. Dużo o tym ma do powiedzenia autorka niniejszego zeszytu, pani profesor Monika Adamczyk-Garbowska, która nie tylko bada, ale i tłumaczy literaturę żydowską.
Dzięki tłumaczom nie zostaną zapomniani ani pisarze i poeci jidysz, ani ich utwory. Ani ich świat.
Dawno temu do tego świata wprowadził mnie Szolem Alejchem „Notatkami komiwojażera”, najbardziej znanym u nas dziełem jego wyobraźni do czasu sprowadzenia do Polski filmu o Tewje Mleczarzu. Występują tam niekiedy polskie nazwy, polscy szlachcice, ukrainne stosunki znane jakże dobrze z polskiej literatury. Ale to wszystko wygląda zupełnie inaczej zza okien kolejowych przedziałów trzeciej klasy wypełnionych starozakonnymi podróżnymi splatającymi nici swych drobnych interesów. Wiele nowego dowiadujemy się przede wszystkim o Żydach z XIX-wiecznych Kresów, ale trochę również o nas samych...