Dotarłszy pod Jawaryn, Kara Mustafa zreorganizował swe wojska. Odpowiedzialność za klęskę zrzucił na Bogu ducha winnego Ibrahima paszę i doprowadził do jego śmierci. Nowym paszą budzińskim został Kara Mehmed, stronnik wielkiego wezyra. Jemu to Kara Mustafa powierzył 20-tysięczny korpus jazdy z zadaniem ochrony pogranicza. Sam z główną armią wycofał się do Budy i – tureckim zwyczajem – uznał kampanię za zakończoną. Planował wznowić ją wiosną, licząc, że niesnaski osłabią sojuszników, a on sam z nowymi siłami pomści niepowodzenie.
Sobieski był jednak zbyt wytrawnym wodzem, aby do tego dopuścić. Postanowił kontynuować kampanię aż do ostatecznego rozgromienia przeciwnika. Miał zresztą na oku własny interes – chciał uniknąć długiej wojny, która wycieńczyłaby skarb Rzeczypospolitej, a przy okazji, wyzwalając Węgry, pozyskać ten kraj dla siebie i wypromować swego pierworodnego Jakuba na tron w Budzie.
Austriacy zdawali sobie sprawę z tych planów i chcieli jak najszybciej pozbyć się Sobieskiego z Węgier oraz zawrzeć pokój z sułtanem. Odwiedli króla od planu ataku na Budę i skłonili do odzyskania zamków Újvár i Ostrzyhom. 18 września niecałe 40 tys. Polaków i wojsk cesarskich wyszło z Wiednia, docierając pod koniec miesiąca do Jawarynu. 2 października rozpoczęto czterodniową przeprawę przez Wag. Wiedziano o 10 tys. Turków w Újvárze i 8 tys. skłonnych do układów kuruców w Ostrzyhomiu, a także o armii Kara Mustafy w Budzie. Jednak w najbliższej okolicy nie spodziewano się większych sił nieprzyjaciela. To był błąd, który miał się srogo zemścić.