Reklama

Podziękowania od Jana III

Jerzy Hoffman, reżyser. Z pochodzenia jestem Żydem. Moi przodkowie przybyli do Polski w XVI wieku, wędrując z Hiszpanii czasów inkwizycji poprzez Niemcy.

Publikacja: 31.08.2008 15:54

Podziękowania od Jana III

Foto: Rzeczpospolita

Ze strony matki, Marii, była to rabinacka rodzina Schmelkesów i Schinaglów. Mój praprapradziadek, po drodze do Polski, był naczelnym rabinem Hamburga. Owi protoplaści osiedli potem w Żółkwi, gdzie aż do 1939 r. były przechowywane listy dziękczynne od Jana III Sobieskiego za ich wkład w walkę z Turkami. Notabene dzisiejsi włodarze Żółkwi zapraszają mnie do odwiedzenia miasta moich przodków.

Od dzieciństwa byłem bardzo silnym chłopcem i moje pięści robiły wrażenie, dlatego zapewne antysemityzm dotykał mnie dość oględnie. Nie odczuwałem na sobie tego typu zaczepek ani w polskiej, ani później w rosyjskiej szkole na Syberii. Bardzo mnie jednak zabolało, kiedy po powrocie do Polski w 1945 r. z ogromnym entuzjazmem wstąpiłem do drużyny harcerskiej w Bydgoszczy i po pewnym czasie usłyszałem, że jestem tam persona non grata. Drużynowy oświadczył mi, że ze względu na moje żydowskie pochodzenie w polskim harcerstwie być nie mogę. To odrzucenie spowodowało, że kilka dni później zapisałem się do Związku Walki Młodych, a potem także do Związku Młodzieży Polskiej.

Dotknął mnie też, oczywiście, rok 1968. Robiono wszystko, żeby się mnie pozbyć. Była rewizja w domu, w hotelu, przesłuchania na planie filmu „Pan Wołodyjowski”, próba zorganizowania buntu ekipy. Nieudana, bo szybko uśmierzona przez oświetleniowców, którzy pytanie, kto zamierza strajkować, zadawali, dzierżąc w rękach solidne kable. Czy się to komu podobało czy nie, byłem reżyserem najbardziej patriotycznego filmu, który był wówczas w realizacji, czyli „Pana Wołodyjowskiego”. Jego operator Jerzy Lipman nie wytrzymał jednak presji. Wyjechał wtedy wraz z rodziną z Polski ze względu na dobro swojego syna Piotra, który nagle zaczął mieć problemy w szkole.

Mnie się nie pozbyli, mimo że po nakręceniu „Pana Wołodyjowskiego” miałem kuszące propozycje z Zachodu – jak choćby pozostania we włoskiej wytwórni Cinecitta i realizacji „Carskiego kuriera” albo „Córki kapitana”. Nie przyjąłem ich, bo myślami byłem już przy reżyserowaniu „Potopu”. Po nominacji tego filmu do Oscara nie przystałem na ofertę pozostania w Hollywood, ponieważ wiedziałem, że oznacza to trwałą rozłąkę z krajem, rodzicami i przyjaciółmi. Trudno wtedy było przewidzieć, że system tak się szybko zawali. Jednak mimo tej dziejowej okoliczności zerwanie podówczas więzów z krajem sprawiłoby, że po powrocie do Polski nie zastałbym już rodziców przy życiu. Wróciłbym do kraju jako człowiek – powiedzmy – „drugiej świeżości”.

Nigdy nie miałem rozdwojenia jaźni i nigdy nie czułem się trochę Polakiem, a trochę Żydem. Pomimo żydowskiego pochodzenia wychowałem się w rodzinie ze strony ojca zeświecczonej. O sobie mogę jednak powiedzieć, że jestem teistą, czyli wierzę w Boga.

Reklama
Reklama

Pod względem językowym i kulturowym zawsze byłem i wciąż pozostaję Polakiem. Polakiem z wyboru, bo żadnych wahań pod tym względem nie mam. Chociaż, co to jest antysemityzm, odczułem zarówno ja, jak i – w dużo większym stopniu – mój ojciec, pułkownik Zygmunt Hoffman. Choć nie znał ani słowa w jidysz, został oskarżony o syjonizm i w rezultacie usunięty z wojska, w którym był od 1943 r. Ojciec dosłużył się wysokiego oficerskiego stopnia jako lekarz wojskowy. Został też udekorowany Krzyżem Grunwaldu.

Kiedyś powołałem się na to, co powiedział wybitny filozof Isaiah Berlin: „Jestem Anglikiem, ale i Żydem, bo nie można przestać być Żydem”. To prawda w Polsce uświadamiana zapewne jeszcze silniej.

Dwa współistniejące ze sobą przez kilka wieków narody, jak polski i żydowski, zawsze coś od siebie zapożyczały i trudno nie dopatrzyć się wzajemnych wpływów zarówno w jednym, jak i w drugim. Większość Żydów w Polsce przez długi czas żyła wprawdzie we własnym świecie, zamknięta i odizolowana, w swoistym getcie. Jednak począwszy od końca XVIII wieku, kiedy pojawiają się takie postacie jak Berek Joselewicz, a zwłaszcza poprzez cały wiek XIX, rozpoczyna się rzeczywiste i znaczące wejście Żydów w szeregi polskiej inteligencji. I to zarówno ludzi pochodzenia żydowskiego, jak i tych, którzy nie zmienili swego wyznania, ale zaczęli już mówić, pisać i myśleć po polsku.

Ze strony matki, Marii, była to rabinacka rodzina Schmelkesów i Schinaglów. Mój praprapradziadek, po drodze do Polski, był naczelnym rabinem Hamburga. Owi protoplaści osiedli potem w Żółkwi, gdzie aż do 1939 r. były przechowywane listy dziękczynne od Jana III Sobieskiego za ich wkład w walkę z Turkami. Notabene dzisiejsi włodarze Żółkwi zapraszają mnie do odwiedzenia miasta moich przodków.

Od dzieciństwa byłem bardzo silnym chłopcem i moje pięści robiły wrażenie, dlatego zapewne antysemityzm dotykał mnie dość oględnie. Nie odczuwałem na sobie tego typu zaczepek ani w polskiej, ani później w rosyjskiej szkole na Syberii. Bardzo mnie jednak zabolało, kiedy po powrocie do Polski w 1945 r. z ogromnym entuzjazmem wstąpiłem do drużyny harcerskiej w Bydgoszczy i po pewnym czasie usłyszałem, że jestem tam persona non grata. Drużynowy oświadczył mi, że ze względu na moje żydowskie pochodzenie w polskim harcerstwie być nie mogę. To odrzucenie spowodowało, że kilka dni później zapisałem się do Związku Walki Młodych, a potem także do Związku Młodzieży Polskiej.

Reklama
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Historia
Skarb z austriackiego zamku trafił do Polski
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama