Reklama

Spojrzenia Żyda i Polaka na czas pogardy

Połowę Rzeczypospolitej zagrabili Niemcy, połowę Sowieci i ludzie dostali się wbrew swej woli pod panowanie ciemiężców tak groźnych, jakich nie wydały wcześniejsze stulecia. Spójrzmy na tę sytuację oczami Żyda i oczami Polaka.

Publikacja: 31.08.2008 16:13

Spojrzenia Żyda i Polaka na czas pogardy

Foto: Zbiory ŻIH

Żyd czuł się zaszczuty przez Niemców od momentu ich wkroczenia do Polski. Rychło się przekonał o swym losie „podczłowieka” najniższej kategorii – bitego, poniżanego na każdym kroku, pozbawionego domu i mienia, zamykanego w getcie i skazanego na śmierć głodową. Wreszcie stał się ofiarą ludobójstwa obejmującego cały naród. Miał umrzeć tylko dlatego, że był Żydem. W otoczeniu wszędzie widział niebezpieczeństwo. Każdy Niemiec mógł go zamordować, każdy Polak – wydać ukrywającego się w ręce niemieckie, szantażem zabierać pieniądze i kosztowności, w najlepszym razie wyrzucić z udzielonego wcześniej azylu.

Instynkt samozachowawczy nakazywał widzieć w polskim otoczeniu wrogość albo zimną obojętność, a nie pokładać w nim ryzykownego zaufania. Zwłaszcza że dla większości Żydów było to otoczenie obce językiem, wyznaniem i obyczajem. Obcy był obcym zawsze, a teraz stawał się zwykle wrogiem.

Nadzieję przeżycia dawali Sowieci głoszący hasła internacjonalizmu. Wielu Żydów, zwłaszcza młodych, dało się im uwieść i stało się wielbicielami bolszewików, a nawet nimi samymi. Bywało, że zawzięcie niszczyli w otoczeniu z poprzedniej epoki to wszystko, co wydawało się zagrażać sowieckiemu rajowi – także polskich „panów”, ruskich „kułaków”, ale i własnych do niedawna, a dziś „zacofanych” rabinów.

Polak też widział wokół siebie to przede wszystkim, co mu bezpośrednio zagrażało. A pod okupacją sowiecką widział bramy powitalne stawiane przez sąsiadów żydowskich na cześć „wyzwolicieli”, milicje porządkowe i aktywistów służących zaborczej władzy, donosicieli wydających w ręce NKWD najzacniejszych obywateli. Im kto miał skromniejszy zasób wiedzy czy bardziej ograniczone spojrzenie, im mniejszą zdolność do niezależnych i wyważonych sądów, tym częściej skłonny był do uogólnień. Stąd stereotyp „żydokomuny”. I w skrajnych wypadkach zbrodnie, o których chcielibyśmy zapomnieć, a zapomnieć absolutnie nie wolno.

Polak czuł się zdradzony przez sojuszników, którzy we wrześniu nie przyszli z pomocą, przez Sowietów, którzy „wbili nóż w plecy”, i wreszcie przez tę „żydokomunę”, wyhodowaną – jak Mickiewiczowska niewdzięczna gadzina – na własnej piersi. Stalina i Hitlera miał za jedno – za najgorszych wrogów polskości. Do roku 1941 był to pogląd w pełni usprawiedliwiony. Choć totalnego ludobójstwa naszego narodu żaden z bandziorów jednak nie planował, co diametralnie różniło sytuację Polaka i Żyda pod panowaniem niemieckim.

Reklama
Reklama

Pamiętajmy o różnych spojrzeniach Żyda i Polaka, jeżeli chcemy zrozumieć tamten czas pogardy. Zrozumieć podobno znaczy wybaczyć. I niedługo pisać będziemy o nadziei, jaką nieśli sprawiedliwi wśród narodów świata.

Żyd czuł się zaszczuty przez Niemców od momentu ich wkroczenia do Polski. Rychło się przekonał o swym losie „podczłowieka” najniższej kategorii – bitego, poniżanego na każdym kroku, pozbawionego domu i mienia, zamykanego w getcie i skazanego na śmierć głodową. Wreszcie stał się ofiarą ludobójstwa obejmującego cały naród. Miał umrzeć tylko dlatego, że był Żydem. W otoczeniu wszędzie widział niebezpieczeństwo. Każdy Niemiec mógł go zamordować, każdy Polak – wydać ukrywającego się w ręce niemieckie, szantażem zabierać pieniądze i kosztowności, w najlepszym razie wyrzucić z udzielonego wcześniej azylu.

Reklama
Historia
Kongres Przyszłości Narodowej
Historia
Prawdziwa historia agentki Krystyny Skarbek. Nie była polską agentką
Historia
Niezależne Zrzeszenie Studentów świętuje 45. rocznicę powstania
Historia
Którędy Niemcy prowadzili Żydów na śmierć w Treblince
Historia
Skarb z austriackiego zamku trafił do Polski
Reklama
Reklama