Arsenał minionych wieków

Aktualizacja: 05.09.2008 23:47 Publikacja: 05.09.2008 13:30

Arsenał minionych wieków

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Ogień piechoty, będący zasadniczym elementem starcia podczas wojny siedmioletniej, traci na znaczeniu. Świadectwem epoki mogą być słowa francuskiego generała Adama Filipa Coustine’a, jakkolwiek byłyby przesadzone: „Ogień naszej piechoty nie ma żadnego znaczenia, naszą broń stanowią wyłącznie działa i bagnety”. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę niezbyt imponujące osiągi ówczesnych karabinów, aby zrobić z nich spodziewany użytek, należało odpowiednio prowadzić ogień i poświęcić dużo czasu na wyszkolenie strzeleckie żołnierzy.

Perfekcyjnie prowadzony plutonami lub batalionami w szyku linii salwowy ogień nie miał racji bytu w masowych armiach narodowych, na których wyszkolenie nie było po prostu czasu. Szyki ulegają rozluźnieniu. Pojedynek ogniowy rozpoczynają piechurzy z lekkich formacji rozrzuceni w tyralierę; poprzedzają oni kolumny wojaków rozstrzygających starcie w bezpośrednim ataku. Taktyka tyraliersko-kolumnowa zaczyna święcić triumfy w dobie wojen rewolucyjnych, staje się także podstawowym elementem prowadzenia walki w okresie napoleońskim. Mimo owej apoteozy ataku bagnet jak dawniej pozostaje bronią niezbyt śmiercionośną. Wizja potwornej rany i starcia twarzą w twarz działa na żołnierzy deprymująco, dlatego unikają takiej formy walki.

Nadal więc ogień karabinowy jest sprawcą liczniejszych śmiertelnych ofiar, ale w tym okrutnym wyścigu pojawia się znaczący rywal – artyleria. Wielowiekowe dążenie do uczynienia z tej kategorii broni elementu jeszcze bardziej efektywnego znajduje wyraz w reformach przeprowadzonych we Francji przez generała Gribeauvala. Znaczny wzrost mobilności pozwala armatom towarzyszyć wojsku w każdej sytuacji – niekiedy strzelają przeciwnikowi prawie prosto w twarz. Ogień kartaczy zbiera krwawe żniwo, równie skuteczna okazuje się koncentracja ognia w skali dotychczas niespotykanej.

Doświadczenia zdobyte podczas zmagań wojny siedmioletniej pozwoliły francuskiemu generałowi Gribeauvalowi na przeprowadzenie w drugiej połowie XVIII wieku ważkich reform, w artylerii zwłaszcza. Stały się one wzorcowe i pozwoliły tej kategorii broni wyodrębnić się w oddzielny rodzaj wojsk. Myślą przewodnią było zwiększenie ruchliwości i szybkostrzelności. Zmniejszono nieco łoża, zwiększając jednak średnicę kół, które jednocześnie zaopatrzono w żelazne lane buksy i osie z kutego żelaza. Dla ułatwienia w manewrowaniu działem na polu walki łoża otrzymują liny zaczepiane do osi i haki u ogona do zaczepiania rzemiennych pasów.

Lufy poddawano precyzyjnej obróbce, zrezygnowano także z ornamentyki, w praktyce zwiększającej jedynie ciężar. Reformator wprowadza miedziany wkręcany zapał, stosuje również przyrządy celownicze, czyli mechanizm śrubowy zamiast drewnianych klinów do celowania w pionie. Do dział polowych używać się odtąd będzie gotowych ładunków, czyli pocisku złączonego z materiałem miotającym, transportowanych w jaszczach; dla artylerii oblężniczej amunicja pozostaje oddzielna. Pojawiają się kuźnie polowe wraz z całym osprzętem. Zarówno przy produkcji dział, jak i amunicji do nich przestrzega się ściśle wymiarów. System Gribeauvala zaprowadza niespotykany dotąd porządek, który cechować będzie całą francuską produkcję zbrojeniową.

Armaty polowe dzielą się na 12-, 8- i 4-funtowe, są ponadto 6-funtowe haubice. Sześciokilogramowa kula wystrzelona z dwunastofuntówki dolatywała na odległość 1328 kroków (pierwszy upadek); obsługa liczyła 15 ludzi. Niemiec Scharnhorst stwierdził, że „(...) kiedy w innych krajach artyleria stała na poziomie rzemiosła, we Francji staje się już nauką”. Napoleon nazwał Gribeauvala ojcem francuskiej artylerii, choć jedna z najważniejszych innowacji epoki – artyleria konna – pojawiła się już po śmierci słynnego reformatora i nie jest jego pomysłem.

Wiek XVIII rozpoczyna erę wielkich manufaktur zbrojeniowych, które w przeciwieństwie do funkcjonujących dotąd niewielkich warsztatów i rusznikarni zdolne były produkować w miarę jednolitą broń dla coraz liczniejszych armii. Szczególnie prężnie manufaktury rozwijały się we Francji; powstawały z inicjatywy władcy, który kierował do nich zdolnych organizatorów. Imponujące moce przerobowe osiągano w czasach wojen, szczególnie podczas walk rewolucyjnych i konfliktów doby napoleońskiej.

Do pierwszych słynnych wytwórni w Maubeuge, Saint-Etienne, Charleville (tu opracowano pierwszy regulaminowy karabin skałkowy wz. 1717, a potem słynny wz. 1777) i Kligental (broń biała) dołączyły za czasów rządów jakobinów nowe, m.in. w Chatellerault, Liege, Grenoble, Versailles. Produkowano w nich broń systemu 1777 będącego owocem wieloletnich doświadczeń. Ówczesne francuskie uzbrojenie uchodziło za najlepsze na świecie, co osiągnięto, ściśle przestrzegając reżimów technologicznych i poddając wyprodukowane egzemplarze licznym kontrolom.

Inne kraje także dysponowały dużymi manufakturami, choć broni tam produkowanej daleko było do francuskiej precyzji. Prusacy otrzymywali bojowy sprzęt wyprodukowany w Poczdamie i Spandau, które w drugiej połowie XVIII wieku potrafiły produkować nawet kilkadziesiąt tysięcy karabinów rocznie. Warto wspomnieć, iż w broń produkowaną w Poczdamie uzbrojeni byli także polscy żołnierze epoki stanisławowskiej. Austria posiadała wytwórnie w Steyr, Wiedniu i Hainfeld, natomiast w Rosji najdłuższą tradycją może się poszczycić manufaktura w Tule, założona jeszcze przez Piotra Wielkiego. Potem powstała wytwórnia w Sistroriecku, a na początku XIX wieku w Iżewsku. Mimo że momentami rosyjskie wytwórnie mogły się poszczycić imponującą produkcją, nigdy nie starczało rodzimej broni dla całej gigantycznej armii; sytuacja taka miała miejsce jeszcze w XX wieku.

Michał Mackiewicz, pracownik naukowy Muzeum Wojska Polskiego

Ogień piechoty, będący zasadniczym elementem starcia podczas wojny siedmioletniej, traci na znaczeniu. Świadectwem epoki mogą być słowa francuskiego generała Adama Filipa Coustine’a, jakkolwiek byłyby przesadzone: „Ogień naszej piechoty nie ma żadnego znaczenia, naszą broń stanowią wyłącznie działa i bagnety”. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę niezbyt imponujące osiągi ówczesnych karabinów, aby zrobić z nich spodziewany użytek, należało odpowiednio prowadzić ogień i poświęcić dużo czasu na wyszkolenie strzeleckie żołnierzy.

Pozostało 90% artykułu
Historia
Krzysztof Kowalski: Heroizm zdegradowany
Historia
Cel nadrzędny: przetrwanie narodu
Historia
Zaprzeczał zbrodniom nazistów. Prokurator skierował akt oskarżenia
Historia
Krzysztof Kowalski: Kurz igrzysk paraolimpijskich opadł. Jak w przeszłości traktowano osoby niepełnosprawne
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Historia
Kim byli pierwsi polscy partyzanci?
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska