Nie była to – jak chcą niektórzy – zwykła kanonada, lecz zwieńczenie wcześniejszych działań wokół Lasu Argońskiego. Nie było to też, jak twierdzą inni, li tylko zwycięstwo rozbudzonego ducha patriotyzmu, choć bitwa pod Valmy została stoczona w czasie rewolucyjnych przemian, które nie ominęły również wojska. Cała kampania 1792 roku pod względem sztuki wojennej należy do minionej epoki. Książę Brunszwiku i Dumouriez byli wierni zasadom XVIII-wiecznej strategii, które zalecały unikać, w miarę możności, bitew, gdyż koszty werbunku rekrutów sprawiały, że życie żołnierza było w cenie. Zdobywanie twierdz, przecinanie szlaków komunikacyjnych, a przede wszystkim odcięcie wojsk wroga od baz aprowizacji, jednym słowem, zdobycie przewagi nad nieprzyjacielem przez znużenie go, a nie przez fizyczne zniszczenie – oto cel marszów i kontrmarszów ówczesnych armii w czasie wojny. Walna bitwa stanowiła ostateczność, a wydawała ją często strona, która była w gorszej sytuacji.
Co do samej bitwy – zasługi Kellermanna są oczywiste, tylko że były one jedynie elementem całej kampanii, zaplanowanej i przeprowadzonej przez Du-mourieza, który udowodnił, że można wygrać wojnę, nie wygrawszy żadnego poważniejszego starcia. Dumouriez w swym wyuczonym w królewskich szkołach fachu okazał się mistrzem. Docenił go sam Napoleon, mówiąc: „Odniósł pierwsze zwycięstwa na czele oddziałów, które nigdy wcześniej nie widziały wroga. Był wśród nich lubiany”. Wszystko to „świadczy, że był człowiekiem najwyższej klasy”. Jednak to nie on stał się uosobieniem tego sukcesu, lecz Kellermann, którego cesarz Francuzów obdarzył marszałkowską buławą i tytułem księcia Valmy.
Nietrudno zgadnąć, co leżało u podstaw tej oczywistej niesprawiedliwości potomnych. Kellermann, dowódca odważny, choć niższych lotów, wspaniale nadawał się do odegrania roli bohatera narodowego. Równie dzielnie walczył za króla w wojnie siedmioletniej, jak i za „wolność i równość” w czasach I Republiki. Restaurowani Burbonowie nadali mu tytuł para, gdyż niezależnie od tego, w imię jakiej walczył idei, zawsze był wierny Francji. Natomiast Dumouriez zupełnie się nie nadawał do roli czytankowego herosa.