Ten doświadczony i wykształcony wojskowy znał teren przyszłych działań, gdyż tuż przed rewolucją przebywał tam w tajnej misji. Minister zdawał sobie sprawę z niedomagań swej armii, jednak oddalenie głównych sił wroga sprawiało, że Francuzi mieli realne szanse na sukces. Osiągnięcie tego celu zlecono armiom Północnej i Środka, na czele których stanęli bohaterowie wojny o niepodległość Ameryki – marszałek de Rochambeau i markiz de Lafayette. Armia Renu miała pośledniejsze zadania. Łączne siły trzech armii liczyły 80 tys. żołnierzy, z czego połowa mogła być użyta w działaniach zaczepnych, co dawało trzykrotną przewagę nad garnizonowymi oddziałami austriackimi.

24 kwietnia Rochambeau otrzymał instrukcje z Paryża i cztery dni później trzy kolumny marszowe przekroczyły granicę. Najsilniejszy, dziesięciotysięczny oddział ruszył z Valenciennes. Żołnierze dziarsko maszerowali, intonując rewolucyjną pieśń „Ca ira” (Powiedzie się). Nazajutrz pod Mons napotkali nieprzyjaciela. Dowódca, generał Biron, nie podjął walki i nakazał rozłożyć obóz 10 km od miasta. W nocy układających się do snu Francuzów poderwał na nogi huk kilku wystrzałów. Wzbudziło to zaniepokojenie, które wnet przerodziło się w panikę, głównie za sprawą dragonów, którzy z okrzykiem: „Jesteśmy zdradzeni! Ratuj się, kto może!”, rzucili się do ucieczki. Bironowi udało się przywrócić ład. Nie na długo! W granicznym Quievrain żołnierze piechoty wzięli cofającą się kawalerię za wroga i otworzyli ogień. Zapanował wszechobecny chaos – żołnierze uciekali w popłochu, porzucając broń i ekwipunek.

Podobnie było w innych oddziałach tej armii, w której szukając domniemanych zdrajców, wieszano własnych oficerów i mordowano jeńców. Spokojniej było w jednostkach podległych Lafayette’owi, ale tylko dlatego, że na skutek jego opieszałości Armia Środka nie przekroczyła nawet granicy. Konsekwencje tej rejterady mogły być tragiczne, na szczęście dla Francuzów przeciwnik nie był przygotowany do kontrofensywy. Najtrafniej skomentował ten blamaż historyk Alphonse de Lamartine: „Do obozów wojskowych przeniknęła anarchia; honoru już tam nie było, a patriotyzm jeszcze się nie zjawił”.