Dzienna wartość kaloryczna oficjalnych przydziałów kartkowych na przełomie 1940 i 1941 roku w getcie warszawskim wynosiła około 200 kalorii na osobę. Dla porównania przypomnijmy, że w tym czasie wartość odżywcza przydziałów żywności dla Polaków wynosiła ok. 700 kalorii, a dla Niemców 2600 kalorii. Warto pamiętać, że minimum fizjologiczne dla człowieka niepracującego ustalone przez Komitet Ekspertów Ligi Narodów przed wojną wynosiło 2400 kalorii dziennie. Brak żywności uzupełniano więc na czarnym rynku, kupując ją po zawyżonych cenach lub szmuglując z narażeniem życia z tzw. aryjskiej strony. Ofiarami głodu były najczęściej dzieci, osoby samotne oraz ludność przesiedlana z innych miejscowości lub krajów Europy Zachodniej. Innym powodem wysokiej śmiertelności były choroby zakaźne dziesiątkujące mieszkańców gett. Stałym problemem służb medycznych, szpitali, sierocińców było zapobieganie durowi, tyfusowi, gruźlicy i innym chorobom. Zatrważające warunki higieniczne, ciasnota, ciągłe niedożywienie, a także przymusowa bezczynność, uczucie dojmującego osamotnienia, brak nadziei na przetrwanie, załamanie psychiczne przyczyniały się do wzrostu śmiertelności wśród mieszkańców gett. Do 1942 r. w getcie warszawskim zmarło w wyniku głodu i chorób zakaźnych ponad 100 tys. Żydów.

W marcu 1942 r. do obozu zagłady Auschwitz II – Birkenau (Oświęcim II – Brzezinka) przybywają pierwsze transporty Żydów. Był to największy obóz zagłady, wyposażony w cztery krematoria połączone z komorami gazowymi

Mary Berg w swoim dzienniku pod datą 12 czerwca 1941 zanotowała: „Getto staje się coraz bardziej zatłoczone, stale napływają nowi uchodźcy. Są to Żydzi z prowincji, których obrabowano ze wszystkiego, co posiadali. [...] Ludzie ci są obdarci, bosi i mają tragiczne oczy głodnych. W większości to kobiety i dzieci. Przechodzą pod opiekę gminy, która umieszcza ich w tzw. domach. Tam wcześniej czy później umierają. Odwiedziłam taki dom uchodźców. Jest to zdewastowany budynek. Ściany działowe wyburzono, by utworzyć wielkie sale; nie ma wygód, kanalizacja zniszczona. Pod ścianami prycze z desek nakryte szmatami. Tu i ówdzie leży brudna czerwona pierzyna. Widziałam półnagie brudne dzieci leżące apatycznie na podłodze. W kącie siedziała śliczna cztero- czy pięcioletnia dziewczynka, płakała. Nie mogłam się powstrzymać, by nie pogłaskać jej zwichrzonych jasnych włosów. Dziecko spojrzało na mnie wielkimi, niebieskimi oczami i powiedziało: „Jestem głodna”„.