W historii narodu żydowskiego, a zwłaszcza w jego tysiącletnich dziejach na ziemiach polskich, ludobójstwo dokonane przez hitlerowców stanowi próg, za którym ze wszech miar ogarnia nas ciemność śmierci milionów niewinnych dzieci, kobiet i mężczyzn.
Poraża skala i sama istota owej zbrodni. Nigdy w Europie nie wymordowano 6 milionów ludzi tylko dlatego, że należeli do jednego z narodów, przy czym kwestię przynależności mordercy rozstrzygali wedle kryteriów tak przez siebie ustalonych, że ginęły nawet osoby niepoczuwające się do żydostwa. Mordowano z niemiecką precyzją, zamiłowaniem do doskonałej organizacji, pomysłowością w wykorzystaniu najskuteczniejszych rozwiązań naukowych i technicznych. To był mord totalny na skalę przemysłową.
Pozbawiano ludzi życia przez masowe rozstrzeliwania, trując spalinami ciężarówek, wreszcie dusząc gazem w komorach obozów śmierci. Ciała zalewano wapnem w dołach, palono na stosach i w piecach krematoriów. Autor tego zeszytu historyk Robert Szuchta słusznie opisuje jednak to wszystko, co poprzedzało Endlősung – ostateczne rozwiązanie – w Treblince, Bełżcu, Auschwitz-Birkenau. Mordowano Żydów już przed wojną, ale po jej wybuchu coraz częściej i więcej. Skazywano ich na śmierć z powodu chorób i głodu w gettach. Katowano. Zabijano w zbiorowych egzekucjach, zwłaszcza po ataku na Sowietów.
To wszystko najokrutniej dotknęło Żydów polskich. Zginęły 3 miliony. Uratowały się może trzy setki tysięcy. Dobiegły kresu pokolenia żyjące na naszej ziemi od wieków. Skończyły się wielkie rody rabinów, uczonych, lekarzy, przedsiębiorców, wydawców. Opustoszały sztetle, w martwej ciszy zastygły mury spalonych synagog, zarosły zielskiem zdemolowane kirkuty, wiatr roznosił strzępy zwojów Tory. Nawet echo zamarło, bo nie miał kto i gdzie zmówić kadisz. W ciągu lat Polska przypominała ocalonym cmentarz.Pamięć o narodzie, który żył obok nas, z nami, i stawał się częścią polskiej wspólnoty, powinna być pielęgnowana i krzewiona, stanowi wątek naszej tradycji.
Nie można też zapomnieć Holokaustu i ostrzeżenia, jakie płynie dla całej ludzkości z ludobójstwa. Lubi się ono powtarzać jak seryjni zabójcy. Świat zachodni ociągał się z potępieniem tureckiego ludobójstwa Ormian w 1915 roku i po ćwierćwieczu skazał Żydów na śmierć Hitler. Z zażenowaniem mówimy o ukraińskim ludobójstwie Polaków w 1943 roku, ale pół wieku później wielkoserbscy maniacy wyrzynali – na identycznej zasadzie – Bośniaków. Nie wiem, czy doniesień z byłej Jugosławii słuchali Tutsi i Hutu w Rwandzie, ale rychło poszli w ślady Karadżicia.