Przez lata komunizmu zbrodnia katyńska była bolesnym tematem tabu. Po 1989 roku historycy zaczęli bić na alarm. Większość młodzieży w ogóle nie słyszała o tym tragicznym epizodzie polskiej historii, nie wiedział też o nim świat. Andrzej Wajda długo szukał właściwego scenariusza. Miał moralne prawo, by ten film zrobić i rozliczyć się z własną przeszłością – z Rosji nie wrócił do domu jego ojciec, oficer Wojska Polskiego.
Reżyser zrezygnował z wielu tekstów i pomysłów, nawet z napisanej specjalnie dla niego powieści Włodzimierza Odojewskiego. Nowelę Andrzeja Mularczyka przerobił, i to znacznie. Chciał opowiedzieć o tragedii wymordowanych przez Rosjan oficerów, ale również o kłamstwie, jakie zafundowano potem Polakom i światu. O udręczonym narodzie sprzedanym przez sprzymierzeńców. A przede wszystkim o polskiej inteligencji mordowanej konsekwentnie przez obu najeźdźców.
– Wydawało mi się, że muszę pokazać mężczyzn – ofiary zbrodni katyńskiej
– i kobiety, które na nich czekają, nie mogąc uwierzyć, że już nigdy z wojny nie wrócą – mówił reżyser. – Tak właśnie zapamiętałem śmierć mojego ojca i rozpacz matki, która umarła w 1950 roku, ale do ostatnich dni łudziła się, że ojciec wróci. Pisała do Czerwonego Krzyża, do Szwajcarii, do Londynu, z nadzieją, że się odnajdzie. Ale film nie jest historią mojej rodziny. Pokazałem panoramę życia pod okupacją. „Katyń” został złożony z sytuacji zapisanych w pamiętnikach kobiet i dokumentach znalezionych przy zamordowanych oficerach. Wiem, że sam nie potrafiłbym wymyślić lepszych scen. Nawet epizod z flagami polskimi, przedzieranymi na połowę przez radzieckich żołnierzy robiących sobie onuce z białego płótna, wydarzył się naprawdę.
Wajda stworzył film pomnik. Wielu krytyków raziła konwencjonalność filmu i jednowymiarowe spojrzenie na historię. Ale nikt nie miał wątpliwości, że to ważny obraz. Swój pierwszy sukces „Katyń” odniósł podczas festiwalu w Berlinie, dziś objechał już wiele festiwali i sprzedany został niemal do wszystkich liczących się krajów świata. A uhonorowaniem jego drogi była nominacja do Oscara.