Nigdzie w XVIII-wiecznej Europie nie skoncentrowano bowiem na armii tylu środków, nigdzie też wojsko i korpus oficerski nie zajmowały tak kluczowego stanowiska w państwie i w społeczeństwie.

W 1806 r. liczące ok. 6,5 mln mieszkańców Prusy mogły wystawić armię teoretycznie 250-tysięczną. Połączony z zaciągiem system poboru kantonalnego był jednak anachroniczny, a skoro 38 proc. ludności i wysoki procent żołnierzy stanowili Polacy, wręcz niebezpieczny.

Kantonista, będący całe życie jakby „niewolnikiem regimentu”, nie czuł się z nim związany ani ideowo, ani narodowo. Podparty surową dyscypliną i wojskową tresurą autorytet junkra wobec poddanego dawał dobrych chłopów i dobrych żołnierzy, ale nie wystarczał w starciu z pochodzącą z poboru armią francuską, której żołnierze świadomi byli swego obowiązku wobec ojczyzny.

Za groźną fasadą armia pruska kryła zmurszałość oraz skostnienie w tradycjach i doświadczeniach sprzed dziesiątków lat. Jej realne doświadczenie bojowe było nikłe, choć dowodzili nią liczący 71 lat Karl Wilhelm Ferdynand książę von Braunschweig--Lüneburg czy 69-letni generał Friedrich Adolf von Kalckreuth. Urodzeni w latach 1746 i 1742 książę Friedrich Ludwig zu Hohenlohe-Ingelfngen i Gebhard Leberecht von Blücher uważani byli za młodych. Dla porównania dodajmy, że średnia wieku nowo mianowanych generałów Napoleona wynosiła 41 lat.

Szlachecki korpus oficerski przeżarty był intelektualną i ideologiczną sklerozą, ale przyszłość należeć miała do uczniów mianowanego w 1806 r. szefem sztabu uszlachconego syna hanowerskiego chłopa płk. Gerharda Johanna Davida von Scharnhnorsta. Ten instruktor berlińskiej Akademii Oficerskiej zgromadził wokół siebie elitę: von Boyena, von Clausewitza, von Gneisenaua czy von Grohlmana. Dopiero po Jenie i Auerstaedt otrzymają oni szansę na awans i reformy – podwaliny przyszłych pruskich triumfów.Dowodził książę Brunszwicki, ale swoje ambicje miał wpływowy Hohenlohe, a wtrącał się i król, naciskany przez żonę i jej wojowniczego brata ks. Ludwika Ferdynanda. Troistość dowodzenia sprzyjała fałszywym manewrom i niezdecydowaniu generałów. Jednego wszyscy byli pewni: Napoleon przyjmie pozycję obronną i lewe skrzydło oprze na Renie. Po wielu wahaniach i zmianach planów armie Hohenlohego i Brunszwika ruszyły więc z wolna w końcu września w stronę Gothy.