Szantażyści wybierali co prawda swoje ofiary według klucza rasowego, ale zdawali sobie jednocześnie sprawę, że w razie aresztowania szantażowanemu groziła co najwyżej kara grzywny lub aresztu.
Sytuacja uległa radykalnej zmianie po wprowadzeniu w życie rozporządzenia o karze śmierci dla Żydów opuszczających getto. Tym samym rozporządzeniem zapowiedziano karę śmierci dla Polaków udzielających wsparcia ukrywającym się poza gettem Żydom. Przestępcy, którzy od jesieni 1941 r. zajmowali się tropieniem Żydów („szmalcownicy”), robili to z pełną świadomością, że w razie denuncjacji ich ofiary czeka pewna i bezapelacyjna śmierć. Dlatego właśnie szmalcowników należy zaliczyć do grona współuczestników zbrodni Holokaustu. Szmalcownictwem trudniły się zorganizowane gangi, nierzadko w mieszanym etnicznie składzie: Polak, Niemiec, Żyd.
Reakcja polskiego podziemia, jak i samych Polaków na działalność szmalcowników była dość obojętna. Obojętność ta zrodziła się nie tylko ze strachu przed odwetem okupanta, ale także z postępującego w czasie okupacji wykluczenia Żydów poza nawias polskiej wspólnoty obywatelskiej. Ale 18 marca 1943 r. Kierownictwo Walki Cywilnej ogłosiło ostrzeżenie w sprawie szmalcowników, grożąc im surowymi karami i przypominając Polakom, że proceder ten jest formą kolaboracji z Niemcami:
„Każdy Polak, który współdziała z ich [Niemców – R. Sz.] morderczą akcją czy to szantażując lub denuncjując Żydów, czy to wyzyskując ich okropne położenie lub uczestnicząc w grabieży, popełnia ciężką zbrodnię wobec praw Rzeczypospolitej Polskiej i będzie niezwłocznie ukarany...”.
Wyroki polskich sądów podziemnych na szmalcownikach zaczęto wykonywać w drugiej połowie 1943 r., czyli w czasie kiedy przy życiu zostali tylko ukrywający się Żydzi. Z reguły były to sprawy konfidentów, którzy łączyli szantaż ludności żydowskiej z pracą na rzecz gestapo i na szkodę polskiego podziemia. Wymierzano im wyroki śmierci w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej.