"Rzeczpospolita": W wyniku głosowania Rosjanie zadecydowali, że lotnisko w Murmańsku będzie nosiło imię cara Mikołaja II. Skąd bierze się u nich ten sentyment do czasów caratu?
Jacek Matecki: Sam car Mikołaj II jest postacią problematyczną. Cerkiew uczyniła go świętym, ale nawet ona ma wątpliwości co do jego osoby. W mojej ocenie był on nieudolnym władcą i tę carską Rosję pogrzebał. Funkcjonuje oczywiście kult męczennika rozstrzelanego przez bolszewików w 1918 roku, ale nie przypominam sobie też szczególnej gloryfikacji tego władcy. Rosjanie w swoim sentymencie do czasów carskich odnoszą się raczej do tradycji silnej władzy i to do niej głównie nawiązują. Dlatego też, kiedy mówią o przeszłości, to ważna jest dla nich nie tylko tradycja carska, ale też ta radziecka.
Jednak czy te dwie tradycje się nie wykluczają? Przecież wspomniany car Mikołaj II walczył z rewolucją, która ostatecznie była przyczyną upadku caratu.
One absolutnie się nie wykluczają. Te wydarzenia były tylko zamianą władzy, a wspólnym mianownikiem obu tradycji stało się imperium. Komuniści poniekąd korzystali z silnej władzy zbudowanej przez carów. Nie było to oczywiście oficjalną propagandą, ale tłumaczyli ludziom, że gdyby nie ich rządy, to Rosja by upadła. Komuniści tchnęli świeżą krew w stare imperium. Zdaje się, że dziś Rosjanie tak właśnie widzą – mówię oczywiście o tych, którzy mają czas i chęć do zastanawiania się nad tym. W rosyjskiej świadomości istnieje takie przeświadczenie, że władza wie lepiej. Imperium jest zatem dla Rosjan najważniejsze. To jest też wytłumaczeniem dla całej polityki – chociażby dla poczynań Władimira Putina.
Jak w praktyce wygląda to granie na sentymencie do imperium?