„Okręty otomańskie płonęły, tonęły lub wysadzały się w powietrze. Te, które uchroniły się od zagłady, wyrzucały się na brzeg. Bryza, która podniosła się w nocy ze wschodu, znosiła je na redę, aż do wybrzeża Sfakterii” – raportował francuski kontradmirał.
W bitewnym zgiełku raźno uwijali się także lekarze okrętowi. Szkot służący na „Genui” relacjonował: „W słabym świetle kilku lamp kipiała gorączkowa robota: doktor z pomocnikami bandażował, amputował i dawał rannym lekarstwa. Głuche jęki, lekarz i jego pomocnicy z rękoma zapaćkanymi krwią, martwi i umierający obok siebie, jedni jeszcze drgający w przedśmiertnych konwulsjach, inni wyjący pod nożami chirurgów – wszystko to przedstawiało straszliwy obraz ludzkiego cierpienia, tak kontrastujący z blaskiem i sławą zwycięskiej wojny. Kiedy zszedłem pod pokład, mym oczom ukazała się scena zniszczenia ukryta dotąd w mroku nocy. Tam wszystko było obryzgane krwią i mózgiem, kawałki ludzkiego ciała przykleiły się do ścian…
Moi towarzysze przypominali jakieś groźne zbiorowisko. Na pierwszy rzut oka wyglądali na bezwzględnych rozbójników. Ubrani w spodnie i kurtki, z chustami przewiązanymi na szyi, pistoletami za pasem i szablami u boku. Ich twarze poczerniały od prochu i dymu. Wielu było rannych i na policzkach nosiło brudne opatrunki. Purpurowa poświata płonących okrętów muzułmańskich, która oświetlała ich twarze przez otwory iluminatorów, czyniła ich widok jeszcze groźniejszym”.
Ów marynarz z podziwem wyrażał się też o męstwie Turków: „Widząc zniszczenia, które powodowały nasze salwy na muzułmańskich okrętach, oczekiwaliśmy, że szybko opuszczą banderę, i po każdym wystrzale wielu się pytało: czy aby nie opuścili już księżyca z gwiazdą? Ale Turcy byli uparci i żaden ani myślał o poddaniu się. Marynarze z francuskiej fregaty wyłowili Turka, który, sądząc po ubraniu, musiał być kimś ważnym we flocie tureckiej. Kiedy wciągnęli go na pokład, okazało się, że miał strzaskaną rękę i potrzebna była amputacja. Zszedł pod pokład z taką swobodą i spokojem, jakby nie czuł bólu, i z takim dostojeństwem, jakby to on przyjmował kapitulację francuskiej fregaty. Pokazał lekarzowi strzaskaną rękę i ruchem głowy poprosił, żeby ją odjąć. Lekarz nie odmówił i po operacji zabandażował to, co mu pozostało z ręki. Powróciwszy na pokład, szybko podszedł do burty, skoczył do wody i popłynął na swój statek, stający wraz z innymi naprzeciw francuskiej fregaty, gdzie szybko go wyłowiono. Francuscy marynarze widzieli, jak Turek, podpływając do swojego okrętu, wdrapywał się z pomocą jednej ręki. Jednak dane mu było przebywać tam tylko przez kilkanaście minut, kiedy okręt wyleciał w powietrze. Z pewnością zginął on wraz ze swoimi marynarzami”.
O godz. 18 bitwa dobiegła końca. W trwającym prawie cztery godziny starciu flota sojusznicza rozgromiła siły turecko-egipskie, które straciły ponad 60 jednostek, ok. 6 tys. zabitych i 4 tys. rannych. Wraz z „Ihsaniye”, flagową fregatą Muharrema Beja, na dno poszły pieniądze przeznaczone na zaległy żołd oraz łupy zagrabione w Grecji na łączną sumę miliona funtów. Natomiast łupem Greków padła flotylla statków handlowych, które kotwiczyły w zatoce.