Droga wiodła przez pustynne i suche obszary Coahuili. Brak wody oraz zimny wiatr dał się Meksykanom mocno we znaki. Wreszcie 23 lutego 1836 roku pierwsze oddziały meksykańskie stanęły w San Antonio. Dowodzący nimi gen. Sesma nakazał wywiesić czerwoną flagę, oznaczającą, że nie będzie brał jeńców w nadchodzącej bitwie. Wysłał parlamentariuszy do Alamo z żądaniem bezwarunkowej kapitulacji. Odpowiedzią był armatni wystrzał.

W nocy przybył kurier od Fannina z wiadomością, że pomocy nie będzie. Mimo to Travis się nie załamał, ale skutecznie kierował ogniem artylerii, która ostrzeliwała zajmujących pozycje wokół fortu Meksykanów. Wieczorem napisał swój słynny manifest, zawierający słowa: „Nasza flaga wciąż dumnie powiewa na murach. Nigdy się nie poddam ani nie wycofam”. Była to flaga... Meksyku z datą „1824” – rokiem uchwalenia meksykańskiej konstytucji, której przywrócenia domagali się Teksańczycy.

24 i 25 lutego oblegający iobrońcy toczyli zaciekły pojedynek artyleryjski. Wreszcie Teksańczycy dokonali udanej wycieczki za mury. Marzli od przenikliwego wiatru i siąpiącego z nieba deszczu. Pozorowane ataki Meksykanów nie pozwalały na odpoczynek.

1 marca do fortu przekradła się 32-osobowa grupa ochotników z Gonzales. Wlało to otuchę w serca Teksańczyków, ale gdy dwa dni później przez meksykańskie linie przedarł się Jim Bonham, przynosząc wieść, że Fannin nie ruszył z odsieczą, nadzieje na rychłe wybawienie prysły. Tymczasem Meksykanie otrzymywali posiłki i zacieśniali pierścień wokół Alamo. Ich armaty bezustannie strzelały w rozpadające się mury fortu.

5 marca miała miejsce dramatyczna scena. Travis zebrał podkomendnych na placu i wyjaśnił im beznadziejne położenie. Dał każdemu wolny wybór: uciekać albo zostać i bić się do końca. Nakreślił szablą linię na piasku i stanął po jednej stronie. Ci, którzy wybrali ucieczkę, mieli zostać po drugiej stronie. Po chwili prawie wszyscy obrońcy znaleźli się u boku dowódcy, nawet niesiony na noszach Bowie. Po drugiej stronie pozostał tylko napoleoński wiarus Louis Rose. Wymknął się w nocy, a za nim kilku Meksykanów. Wśród oblężonych wywiązała się gorąca dyskusja: walczyć za murami czy też wyjść na otwartą przestrzeń i tam zginąć. Za drugim wyjściem optował Crockett, ale większość wolała pozostać w forcie.