O jedną armatę za dużo

Posłuszny wytycznym Cosa komendant garnizonu w San Antonio de Bexar wydał rozkaz skonfiskowania mieszkańcom miasteczka Gonzales starego sześciofuntowego działa, które miało służyć obronie przed Indianami.

Publikacja: 17.10.2008 15:15

Mural w Gonzales przedstawiający Teksańczyków podczas potyczki nad Guadelupe

Mural w Gonzales przedstawiający Teksańczyków podczas potyczki nad Guadelupe

Foto: Archiwum „Mówią Wieki"

Koloniści nie zgodzili się jednak wydać armaty, którą podarowały im niegdyś władze hiszpańskie, oraz zatarasowali bród na rzece Guadelupe, gdzie miał się przeprawić oddział meksykańskiej jazdy. Skonsternowany por. Francisco Castaneda wiodący 150 dragonów nie zdecydował się na atak i nakazał rozłożyć obóz.

Kolonistów było 168. Mieli ze sobą wspomniane działo ułożone na zwykłym wozie, nad którym powiewała uszyta ze ślubnej sukni flaga. Na białym tle widniała czarna lufa armatnia, a nad nią pięcioramienna gwiazda – symbol Teksasu i napis: „Come and take it” (Przyjdźcie i weźcie ją). Pod takim znakiem bojowym rankiem 2 października 1835 roku Teksańczycy wyłonili się z gęstej mgły przed obozem dragonów. Wystrzeliło zapakowane siekańcami i kawałkami łańcucha działo. Gruchnęła salwa z teksaskich strzelb. Meksykanie rzucili się do panicznej ucieczki.

Ta potyczka dała początek wojnie o niepodległość Teksasu. Wieść o wydarzeniach nad rzeką Guadelupe lotem błyskawicy rozniosła się wśród kolonistów i w niedługim czasie w Gonzales stanęło 500 uzbrojonych mężczyzn. Byli to traperzy, farmerzy, rzemieślnicy, którzy nie mieli pojęcia co to wojsko, dyscyplina, ale nieśli ze sobą optymizm, wiarę w zwycięstwo swej sprawy oraz specyficzny republikanizm, którego przejawem było wybieranie dowódców. Ten rozkrzyczany tłum pod dowództwem Stephena Austina ruszył na San Antonio, gdzie od kilku dni przebywał już ze swym wojskiem gen. Cos. Meksykański dowódca chciał zdusić rebelię i rozpędzić obradujący w San Felipe rząd tymczasowy Teksasu, zwany Stałą Radą, z Henrym Smithem na czele.

Marsz Teksańczyków znaczyły kolejne sukcesy. Najpierw 28 października rozbili meksykański garnizon w Conception, a następnie milę od San Antonio ostrzelali ze swych dalekonośnych strzelb myśliwskich meksykański konwój z zaopatrzeniem. Nie pomogły posiłki wysłane przez Cosa. Padł jeden Amerykanin i aż 50 Meksykanów. Potyczka ta przeszła do historii jako bitwa o trawę.

Kiedy armia Austina szła na San Antonio, obradowała tzw. Konsultacja, która 7 listopada uchwaliła „Deklarację przyczyn” tłumaczącą powody i cele zbrojnego wystąpienia. Delegaci nie ogłosili secesji, ale domagali się przywrócenia konstytucji z 1824 roku i swobód dla Teksasu. Rozpoczęto prace nad pozyskaniem środków na wojnę oraz starano się ściągnąć ochotników z USA, obiecując w zamian ziemię. Mianowany głównodowodzącym armii powstańczej Sam Houston apelował: „Niech każdy, kto umie strzelać, przybędzie do Teksasu z dobrą strzelbą i setką kul”.

200 Amerykanów odpowiedziało na ten apel i zjawiło się w obozie pod oblężonym od dwóch miesięcy San Antonio. Ale to, co zastali, nie napawało optymizmem.

Teksańczycy nie mieli koncepcji dalszej walki, wielu z ochotników odeszło na zimę do domów, zniechęceni oficerowie myśleli zaś o przerwaniu oblężenia. W połowie grudnia oblegających było ok. 400, przy czym połowę stanowili ochotnicy z USA. Tymczasem gen. Cos miał ponad 1200 ludzi i 24 działa. Tyle że ta siła okazała się jego słabością, bo zapasy żywności w mieście były na wyczerpaniu, a większość żołnierzy meksykańskich uległa demoralizacji.

Szalę na korzyść Teksańczyków przeważył doświadczony, zawadiacki myśliwy Ben Milam, który przystał do powstańców jako zwiadowca. Zobaczywszy kolegów zbierających się do opuszczenia stanowisk, krzyknął: „Chłopcy, kto pójdzie ze starym Benem Milamem do San Antonio?”. I stała się rzecz charakterystyczna dla niezorganizowanej bandy cywilów, która tworzyła obywatelskie wojsko. 300 ludzi wyraziło chęć walki. Podzieleni na dwie kolumny szturmowe 5 grudnia 1835 roku ruszyli na pozycję wroga. Pierwszą kolumnę wiódł Milam, drugą płk William W. Johnson. Trzecia grupa miała absorbować załogę położonej niedaleko misji Alamo. Boje o San Antonio trwały cztery dni, aż Teksańczycy wyparli Meksykanów do Alamo. W walkach padło zaledwie trzech kolonistów (wśród nich dzielny Milam trafiony w głowę) i 150 żołnierzy gen. Cosa.

9 grudnia załamany Cos, pomimo że miał jeszcze 1000 żołnierzy, poddał Alamo. Meksykanie zostali puszczeni wolno, gdy przysięgli, ze nie wezmą udziału w walkach z powstańcami. Zatrzymali także część broni do ochrony przed Indianami.

Koloniści nie zgodzili się jednak wydać armaty, którą podarowały im niegdyś władze hiszpańskie, oraz zatarasowali bród na rzece Guadelupe, gdzie miał się przeprawić oddział meksykańskiej jazdy. Skonsternowany por. Francisco Castaneda wiodący 150 dragonów nie zdecydował się na atak i nakazał rozłożyć obóz.

Kolonistów było 168. Mieli ze sobą wspomniane działo ułożone na zwykłym wozie, nad którym powiewała uszyta ze ślubnej sukni flaga. Na białym tle widniała czarna lufa armatnia, a nad nią pięcioramienna gwiazda – symbol Teksasu i napis: „Come and take it” (Przyjdźcie i weźcie ją). Pod takim znakiem bojowym rankiem 2 października 1835 roku Teksańczycy wyłonili się z gęstej mgły przed obozem dragonów. Wystrzeliło zapakowane siekańcami i kawałkami łańcucha działo. Gruchnęła salwa z teksaskich strzelb. Meksykanie rzucili się do panicznej ucieczki.

Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Archeologia rozboju i kontrabandy