Winna była fatalna opieka medyczna. Ranni i chorzy żołnierze ewakuowani spod Sewastopola padali jak muchy w przepełnionych i brudnych lazaretach, m.in. w Bałakławie i Scutari (tur. Üsküdar, dziś to dzielnica w azjatyckiej części stolicy Turcji) pod Stambułem. Wpływ na to miała fatalna organizacja szpitalnictwa wojskowego, biurokracja i korupcja. Ratunkiem okazała się działalność Florence Nightingale i jej 38-osobowego zespołu pielęgniarek, które w październiku 1854 roku przybyły do Scutari.
Pochodząca z zamożnej rodziny, 34-letnia wówczas Nightingale, przed wojną praktykowała i upowszechniała w Wielkiej Brytanii nowoczesne metody leczenia i opieki szpitalnej. Jej działalność w Turcji już po dwóch miesiącach przyniosła znakomite efekty: dzięki wprowadzeniu podstawowych zasad higieny, kwarantanny (wcześniej ranni żołnierze leżeli razem z zakaźnie chorymi), dokumentacji leczenia każdego pacjenta oraz troskliwej opiece śmiertelność w nadzorowanej przez nią placówce spadła z 42 do 2 proc.! Nazywana przez żołnierzy damą z lampą, wróciła do Wielkiej Brytanii jako bohaterka narodowa.
Wdzięczni ocaleni i ich rodziny oraz rzesze społeczeństwa ufundowały pierwszą świecką szkołę pielęgniarek przy Szpitalu św. Tomasza w Londynie, gdzie Florence szkoliła swe następczynie. W 1860 roku opublikowała „Podręcznik dla pielęgniarek”. Do śmierci w 1910 roku była niekwestionowanym fachowcem w dziedzinie organizacji szpitalnictwa wojskowego i cywilnego, ale także autorytetem moralnym. Doradzała kilku komitetom i organom rządowym i została uhonorowana tytułem Lady of Grace Orderu św. Jana Jerozolimskiego oraz Orderem Zasługi. W 1912 roku Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża ustanowił Medal im. Florence Nightingale, którym do dzisiaj co dwa lata nagradza się pielęgniarki oraz ludzi, którzy wykazali się ofiarnością w niesieniu pomocy ofiarom wojen i klęsk żywiołowych.
Po drugiej stronie frontu położenie rannych i chorych żołnierzy również było katastrofalne. W Rosji przeżartej do szpiku kości biurokracją i korupcją nie było sprawnej służby kwatermistrzowskiej ani wojskowego szpitalnictwa (w Sewastopolu jeden lekarz przypadał na 300 rannych). Z braku linii kolejowych dostawy prowiantu i uzbrojenia na Krym szły długo albo nie docierały wcale. Zawyżanie cen dostaw i dostarczanie wojsku produktów fatalnej jakości było na porządku dziennym. Gen. Zatlera, intendenta armii rosyjskiej, postawiono nawet przed sądem, ale został uniewinniony od zarzutu niegospodarności – wytknięto mu jedynie bałagan w kancelarii. Kary uniknęli także kupcy bogacący się na zaopatrywaniu armii.
W tych warunkach każdy prawy człowiek był na wagę złota, tak jak płk Mikołaj Pirogow, lekarz wojskowy niosący pomoc rannym żołnierzom w oblężonym Sewastopolu. Posłuchajmy jego relacji: „Cała droga od Bakczysaraju na przestrzeni 30 wiorst była zawalona transportami rannych, armat i furażu. Deszcz lał jak z cebra. Chorzy, pomiędzy nimi ci z amputacjami, leżeli po dwóch lub po trzech na wózkach, jęcząc i drżąc od wilgoci. Ludzie i zwierzęta, po kolana grzęznąc w błocie, ledwo byli się w stanie poruszać; co krok niemal leżała padlina; z głębokich kałuż sterczały wzdęte brzuchy zdechłych wołów i z trzaskiem pękały. Słychać było jęki błagalne rannych, krakanie drapieżnych ptaków, które całymi stadami czyhały na zdobycz, krzyki zachrypnięte poganiaczy, a z dala huk armat sewastopolskich”.