Pułki francuskie uderzyły, strzelając, na coraz liczniejsze i groźniejsze masy austriackie, które niby ściany żelaza energicznie powstrzymywały atak […] Każde wzgórze, każda wyniosłość, każdy szczyt skały stał się terenem zaciętej walki. Stosy poległych pokryły pagórki i wąwozy. Austriacy i sprzymierzeni tratowali się nawzajem, zabijali na okrwawionych zwłokach, ogłuszali ciosami kolb, rozbijali o nie czaszki, rozpruwali brzuchy szablą albo bagnetem. Nie było już litości, to krwawe jatki, walka dzikich bestii, oszalałych i pijanych krwią […] Z rżeniem koni mieszają się przekleństwa, okrzyki bólu i rozpaczy. Tam z kolei artyleria, rzucona cwałem, idzie śladem jazdy.
Toruje sobie drogę poprzez zabitych i rannych, leżących na przemian. Rozpryskuje się mózg, koła łamią ręce i nogi, ziemia nasiąka krwią, a równina zasypana jest ludzkimi szczątkami […] Zaciętość jest tak wielka, że tam, gdzie wyczerpała się amunicja, a karabiny połamały się, żołnierze ogłuszają się nawzajem kamieniami i walczą wręcz” – tak opisywał krwawą batalię pod Solferino ciągnący za wojskami francuskimi szwajcarski przedsiębiorca i działacz społeczny Henri Dunant.
Pod wpływem straszliwego widoku pobojowiska zainicjował tworzenie międzynarodowego ruchu mającego nieść pomoc rannym i poszkodowanym podczas wojen, którego symbolem stał się czerwony krzyż.
Ten urodzony w 1828 roku syn genewskiego kupca od dziecka wykazywał wrażliwość na ludzką niedolę – pomagał chorym, ubogim i więźniom. W połowie lat 50. XIX wieku przeniósł się do Algierii, gdzie założył – w swym przekonaniu wzorcową – farmę. Oparte na idealistycznych założeniach gospodarstwo okazało się nierentowne i było bliskie plajty. Dunant, nie znajdując wsparcia u francuskich władz kolonialnych, postanowił zainteresować swymi pomysłami cesarza Francuzów.
Ponieważ toczył on właśnie wojnę, udał się za nim do Włoch w nadziei na uzyskanie audiencji i wręczenie petycji. Przerażony bezmiarem tragedii pozostawionych samym sobie rannych, umierających na polu bitwy pod Solferino, niósł im pomoc. W kościele w Castiglione zorganizował prymitywny szpital i zachęcił do pielęgnowania rannych miejscowe kobiety. Uratować i ulżyć w cierpieniach mógł zaledwie garstce.