Niechętna jak dotąd pomysłowi Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zmieniła zdanie. A to od jej zgody zależy powodzenie projektu.
Batalia o pomnik toczy się od pięciu lat. Ostatni wniosek złożony przez Niemiecki Ludowy Związek Opieki nad Grobami Wojennymi (Volksbund) został przez miasto odrzucony w lutym. – Jesteśmy gotowi przystać na propozycję upamiętnienia żołnierzy, ale nie możemy tego zrobić bez zgody Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – tłumaczy Marek Kalemba, dyrektor gabinetu prezydenta Poznania.
A rada konsekwentnie mówiła nie. Powoływała się m.in. na umowę z czasów kanclerza Kohla i premiera Mazowieckiego. Mówi ona, że nie należy tworzyć miejsc pamięci poświęconych niemieckim żołnierzom poza zbiorczymi cmentarzami, na których spoczywają ich szczątki. Teraz jednak doszło do przełomu. Dlaczego?
– Do tej pory dyskusja toczyła się głównie na łamach prasy. Teraz Niemcy przedstawili dokumenty dotyczące przebiegu walk na tym terenie – wyjaśnia Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Mają one potwierdzać, że po zdobyciu poznańskiej cytadeli w 1945 roku Rosjanie spalili lazaret, w którym przebywali niemieccy żołnierze. – Ekshumacja i przeniesienie szczątków do kwatery zbiorczej z technicznego punktu widzenia jest niemożliwe. Ale cytadela to wielkie cmentarzysko. Upamiętnienie zabitych w tym miejscu nie kłóci się z międzynarodowymi umowami – przyznaje Przewoźnik.