Stał się posiadaczem m.in. pasów słuckich i grodzieńskich, bibliofilskich białych kruków, wykwintnej porcelany i starych zbroi.

Pochodził z rodziny litwackiej, był najmłodszym synem kupca Nachema, który dorobił się na handlu drzewem. Po polsku mówił fatalnie, ale czuł się Polakiem: „Dla mnie Palestyna to Suwałki, Jordan – to Niemen – mówił. – Moja Jerozolima – ona od dawna jest w Krakowie. Palestyna? Jakie tam są polskie rzeczy? Żadne”.

Marzył, że przekaże kiedyś swoje zbiory Muzeum Narodowemu w Warszawie, za co zostanie uhonorowany tablicą ze swoim nazwiskiem. Wojna zniweczyła te plany, Lazar przeszedł polską wygnańczą drogę i w 1942 roku znalazł się w Iranie. Tam, w Meszhedzie, wpadł na trop szabli Stefana Batorego, którą polski król podarował szachowi perskiemu.

Lazar najpierw chciał ją kupić, a gdy się to nie udało... skraść. Persowie, „wielcy antysemici, roznieśli go w strzępy”. A on pragnął tylko wyposażyć w tę królewską karabelę naczelnego wodza gen. Władysława Sikorskiego na triumfalny wjazd do wyzwolonej Warszawy.