Za to Benteen spróbował wreszcie wykonać rozkaz dowódcy i ruszył w jego kierunku. Jego żołnierze dotarli jedynie na tzw. Wzgórze Weira, skąd bezradnie obserwowali beznadziejną walkę garstki żołnierzy w niebieskich mundurach z rojem Indian. Nie chcąc się narażać na pewną śmierć, wycofali się na Wzgórze Reno. Tam kawalerzyści pospieszne ustawiali barykady ze skrzynek z sucharami, bekonem i padłych zwierząt. Niektórzy z braku łopat i kilofów, łyżkami, talerzami i nożami kopali prymitywne okopy w twardej ziemi.
Po wykończeniu Custera Indianie oblegli resztę 7. pułku. Noc przerwała zmagania, ale wraz ze świtem rozpoczął się kolejny bój. Żołnierze cierpieli pragnienie i dusili się w fetorze rozkładających się w upale ciał kolegów, koni i mułów. Po południu ataki ustały. Indianie mieli już dosyć wojowania, łupów, udowadniania odwagi. Siedzący Byk ostrzegał przed nadejściem kolejnego silnego oddziału Niebieskich Kurtek.
Wodzowie wiedzieli, że muszą uzupełnić zapasy mięsa i rozdzielić się, ponieważ wyżywienie masy ludzi i zwierząt nastręczało wiele trudności. Plemiona, uczciwszy zwycięstwo i poległych, udały się w poszukiwaniu bizonów.
Wodzowie Siuksów nie zdawali sobie sprawy, że zwycięstwo nad Custerem nie zakończyło wojny, ale pchnęło ją na zupełnie inne tory. Antyindiańska histeria, jaka opanowała Amerykę, zmusiła rząd i armię do energicznych działań. Wojskowe kolumny nękały Siuksów bez ustanku.
Wreszcie wyczerpane, głodne i pokonane plemiona zostały zapędzone do rezerwatu, oczywiście okrojonego już z Gór Czarnych – władze uznały, że prawo Indian do tych terenów „wygasło”. Siedzący Byk nie pogodził się z tym i wyprowadził swych ludzi do Kanady. Nie znalazł tam nowej ojczyzny i po czterech latach został zmuszony do powrotu. Dumny lud „indiańskiego Napoleona” został ujarzmiony.